[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tłumaczyć, bo stracę deser.
 Będę się streszczał  oświadczył.  Koronacja w Kashfie odbędzie się
jutro.
 Nie marnujemy czasu, co?
 Nie. Dżentelmen, który zasiądzie na tronie, to Arkans, diuk Shadburne.
Przez długie lata zajmował odpowiedzialne stanowiska rządowe. Naprawdę wie,
jak powinno się pracować, i jest luzno spokrewniony z którymś z wcześniejszych
monarchów. Nie zgadzał się z ludzmi Jasry i póki byli u władzy, przebywał w swo-
jej wiejskiej rezydencji. Ona mu nie przeszkadzała i on też jej nie przeszkadzał.
 Rozsądny układ.
 Co więcej, podzielał jej pogląd na sytuację w Eregnorze, z czego Begmanie
doskonale zdajÄ… sobie sprawÄ™. . .
 Na czym właściwie polega ta sytuacja w Eregnorze?  przerwałem.
 Eregnor to ich Alzacja i Lotaryngia  wyjaśnił.  Rozległy, bogaty re-
gion pomiędzy Kashfą i Begmą. Przez wieki tyle razy przechodził z rąk do rąk, że
obie strony mają prawne podstawy żądać go dla siebie. Nawet mieszkańcy Ere-
gnoru nie są zbyt pewni, kogo wybrać. Mają rodziny po obu stronach. Nie jestem
przekonany, czy w ogóle się przejmują, który kraj ich wchłonie. . . byle tylko nie
wzrosły podatki. Wydaje mi się, że żądania Begmy mają trochę mocniejsze pod-
stawy, ale mógłbym reprezentować obie strony.
 Teraz rządzi tam Kashfą i Arkans twierdzi, że nigdy w życiu nie odda
Eregnoru?
96
 Tak jest. To samo mówiła Jasra. Ale poprzedni władca. . . miał na imię
Jaston i był wojskowym. . . skłaniał się ku negocjacjom. Niestety, dość nieszczę-
śliwie wypadł z balkonu. Myślę, że chciał poprawić stan skarbca i rozważał odda-
nie regionu w zamian za wypłacenie jakichś dawnych odszkodowań wojennych.
Rozmowy były już dość zaawansowane.
 I. . . ?
 W dokumentach, które przysłał mi Random, Amber uznaje Kashfę w grani-
cach obejmujących Eregnor. Arkans nalegał, by znalazło się to w traktacie. Zwy-
kle. . . sądząc po aktach, które udało mi się znalezć w archiwach. . . Amber unika
mieszania się w takie spory między swoimi sojusznikami. Ale Random wyraznie
się spieszy i pozwala dyktować sobie warunki.
 Przesadza  stwierdziłem.  Chociaż trudno go winić. Zbyt dobrze pa-
mięta Branda. Bili przytaknął.
 Ja tylko dla niego pracuję  mruknął.  Wolę nie wyrażać własnych
opinii.
 Czy coś jeszcze powinienem wiedzieć o Arkansie?
 Och, istnieje wiele powodów, dla których nie podoba się Begmie, ale ten
jest najważniejszy. A już sądzili, że dokonuje się pewien postęp w sporze, od
pokoleń będącym rozrywką obu narodów. Oni nawet prowadzili wojny o Eregnor.
Z pewnością dlatego przybyli tu w takim pośpiechu. Zachowuj się odpowiednio.
Napił się wina.
W chwilę pózniej Vialle powiedziała coś do Llewelli, wstała i oznajmiła, że
musi dopilnować pewnej sprawy i że wkrótce wróci. Llewella także zaczęła się
podnosić, ale Vialle powstrzymała ją, szepnęła coś do ucha i odeszła.
 Ciekawe, o co chodzić?  mruknął Bili.
 Nie wiem  odpowiedziałem. Uśmiechnął się.
 Będziemy zgadywać?
 Mój umysł pracuje na autopilocie  uprzedziłem.
Nayda spojrzała na mnie z uwagą. Wzruszyłem ramionami.
Minęło jeszcze kilka minut, sprzątnięto nakrycia i wniesiono kolejne potrawy.
Czymkolwiek były, wyglądały apetycznie. Nim zdążyłem zbadać, jak smakują,
któraś z dam dworu weszła na salę i zbliżyła się do mnie.
 Lordzie Merlinie  powiedziała.  Królowa chce cię widzieć. Poderwa-
Å‚em siÄ™ natychmiast.
 Gdzie jest?
 ZaprowadzÄ™ ciÄ™ do niej.
Przeprosiłem sąsiadów przy stole. Zacytowałem Vialle mówiąc, że wkrótce
wrócę. Nie miałem pojęcia, czy rzeczywiście tak będzie. Dama dworu wskazała
mi drogę na zewnątrz, do niewielkiego saloniku za zakrętem korytarza. Tu zo-
stawiła mnie sam na sam z Vialle, siedzącą w niewygodnym z wyglądu fotelu
o wysokim oparciu, z ciemnego drewna i skóry łączonych kutymi ćwiekami.
97
Gdyby potrzebowała mięśni, wezwałaby Gerarda. Gdyby umysłu pełnego
wiedzy historycznej i politycznych intryg, na moim miejscu stałaby Llewella.
Domyśliłem się więc, że chodzi o magię, ponieważ w tej dziedzinie ja byłem
dyżurnym ekspertem.
Myliłem się jednak.
 Chcę z tobą porozmawiać  zaczęła  na temat tej drobnej wojny, do
której mamy właśnie przystąpić.
Rozdział 8
Po miłym spacerze z piękną damą, po serii interesujących rozmów w koryta-
rzu, po spokojnej kolacji z rodziną i przyjaciółmi, wydawało się niemal właściwe,
by kolejne zdarzenie było zupełnie innej natury. W każdym razie niewielka woj-
na jest chyba lepsza od wielkiej, pomyślałem, chociaż wolałem nie mówić tego
głośno. Po chwili głębokiego namysłu sformułowałem pytanie.
 Co siÄ™ dzieje?
 Ludzie Dalta okopali siÄ™ niedaleko zachodniej granicy Ardenu  wyja-
śniła.  Oddziały Juliana blokują im drogę. Benedykt wziął resztę ludzi Juliana
i broń. Twierdzi, że może wykonać manewr oskrzydlający i rozbić przeciwnika.
Ale nie pozwoliłam mu.
 Nie rozumiem. Dlaczego?
 ZginÄ… ludzie.
 Tak zwykle bywa na wojnie. Czasem nie ma wyboru.
 Ale my mamy wybór. . . w pewnym sensie  odparła.  To coś, czego
nie rozumiem. A chcę zrozumieć, zanim wydam rozkaz, w wyniku którego wielu
ludzi straci życie.
 Jaki jest ten wybór?  spytałem.
 Przyszłam tutaj, by odpowiedzieć Julianowi na wezwanie przez Atut. Przed
chwilą pod białą flagą rozmawiał z Daltem. Dalt twierdzi, że jego celem nie jest,
przynajmniej w tej chwili, zniszczenie Amberu. Zauważył też, że mógłby popro-
wadzić kosztowny szturm, kosztowny w sensie naszych ludzi i sprzętu. Twierdzi,
że woli raczej zaoszczędzić strat nam i sobie. Tak naprawdę chce, żebyśmy prze-
kazali mu dwóch więzniów: Luke a i Jasrę.
 Co?  zdziwiłem się.  Gdybyśmy nawet chcieli, nie możemy oddać mu
Luke a. Nie ma go tutaj.
 To właśnie powiedział mu Julian. Dalt był zaskoczony. Z jakichś powodów
wierzył, że trzymamy Luke a w niewoli.
 Nie mamy obowiązku go informować. Jak rozumiem, od lat już wchodzi
nam w drogę. Uważam, że Benedykt ma dla niego właściwą odpowiedz.
 Nie prosiłam cię o radę  przypomniała.
99
 Przepraszam. Ale nie lubię patrzeć, jak ktoś próbuje nam wyciąć taki numer
i myśli, że może wygrać.
 Nie może wygrać  oświadczyła Vialle.  Ale jeśli zabijemy go teraz,
nie dowiemy się już niczego. Wolałabym się przekonać, o co w tym wszystkim
chodzi.
 Niech Benedykt go przyprowadzi. Znam zaklęcia, które zmuszą go do mó-
wienia. Pokręciła głową.
 Zbyt ryzykowne. Kiedy zaczną latać kule, któraś może go trafić. A wtedy,
mimo zwycięstwa, odniesiemy porażkę.
 Nie bardzo rozumiem, czego ode mnie oczekujesz.
 Dalt prosił Juliana, żeby skontaktował się z nami i przekazał jego żąda-
nia. Obiecał dotrzymać zawieszenia broni, póki nie uzyska oficjalnej odpowiedzi.
Julian odniósł wrażenie, że Daltowi wystarczy tylko jedno z tych dwojga.
 Nie mam ochoty oddawać mu Jasry.
 Ja też nie. Ale mam wielką ochotę dowiedzieć się, o co chodzi. Nie ma
sensu uwalniać Jasry i pytać ją o to, ponieważ idzie o niedawne wydarzenia. Chcę
wiedzieć, czy możesz skontaktować się z Rinaldem. Muszę z nim porozmawiać.
 No więc hm. . . tak  przyznałem.  Mam jego Atut.
 Użyj go.
Wyjąłem kartę. Spojrzałem. Przeniosłem umysł w ten szczególny region czuj-
ności i wezwania. Obraz zmienił się, ożył. . .
Trwał zmierzch, a Luke stał obok ogniska. Miał na sobie zielony strój, a na
ramionach jasnobrązowy płaszcz spięty broszką z feniksem.
 Merle  powiedział.  Mogę przerzucić oddział właściwie zaraz. Kiedy
chcesz zaatakować. . .
 Zaczekaj z tym  przerwałem.  Chodzi o coś innego.
 Co?
 Dalt stoi u bram, a Vialle chce z tobą porozmawiać, zanim go rozniesiemy.
 Dalt? Tam? W Amberze? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •