[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łam się nawet pomyśleć o tym, żeby broń Boże nie zepsuć czegoś, bo mogło
czasem nic z tego nie być. Dzięki Ci, panie Boże litościwy mówi żona.
Dzięki Ci, Ojcze Miłosierny w niebiosach! Oby to istotnie stało się w szczęśliwej
i odpowiedniej minucie i oby doczekała z nim starości w szczęściu i dobrobycie,
albowiem Frume Sore, oby przebywała jak najdalej ode mnie i oddzieloną od nas
była, nie miała u niego zbyt słodkiego życia. Ona niechaj mi wybaczy nie
należy o tym wspominać przed nocą, była kobietą zaciekłą, z nikim nie mogła
żyć w zgodzie. Zupełnie inny człowiek niż nasza Cejtł, oby ją Pan Bóg dłuższymi
latami życia obdarzył. Dziękuję Ci, dziękuję, Panie Wszechświata! No, Tewje
powiada żona a co ja ci mówiłam, ty nicponiu jeden? Czy człowiek powinien
zamartwiać się wciąż? To co przeznaczone, samo przychodzi do domu. . .
Chyba że tak powiadam. Jest takie twierdzenie w naszych świętych
księgach. . .
A na cóż mi twoje twierdzenia żona mi na to kiedy trzeba się szy-
kować do wesela; przede wszystkim należy powiada zestawić spis tego,
co Cejtł potrzebuje do ślubu, i wręczyć go narzeczonemu. O tym, że potrzebu-
je bielizny, mówić nie trzeba; to jasne bez słów. . . Przecież ona nawet niteczki
nie posiada, nie tylko bielizny. . . nawet pary pończoch nie ma. No, a odzież?
ciągnie dalej żona. Potrzeba jej jednej sukni jedwabnej do ślubu, wełnianej
na lato, drugiej na zimę; kilku zwykłych kiecek i kilku spodnich halek. A płasz-
czy mówi chcę, ażeby miała dwa: jeden burnus koci na co dzień, a jeden ze
szlamami na sobotę. No, a teraz trzewiczki, parasolkę, szaliczek, gorset, rękawicz-
ki, chusteczki do nosa i jeszcze inne rzeczy, których dziewczyna w dzisiejszych
czasach potrzebuje. . .
Skąd u ciebie pytam Gołde, serce, tak dokładne wiadomości o tych
wszystkich fatałaszkach?
49
Bo co? żona mi na to. Nie byłam to ja może wśród ludzi? Czy może
nie widziałam u nas w Kasrylewce, jak to się ludzie ubierają? Ty lepiej powia-
da pozwól mnie, już ja z nim o wszystkim pogadam. Lejzer Wołf mówi
to niczego sobie bogaty %7łyd i pewno sam nie zechce, ażeby cały świat wziął go
na języki. Skoro się już jada wieprzowinę, to niech przynajmniej tłuszcz ścieka aż
na brodÄ™. . .
Słowem, przegadaliśmy tak aż do świtu.
Zbierz powiadam - moja żono, trochę nabiału, ażebym mógł tymczasem
pojechać do Bojarki. Wszystko wprawdzie ładne, piękne, przyzwoite i dogodne,
ale interesu też nie wolno mówię zaniedbywać. Jak tam piszą w księgach
świętych: Dusza do Ciebie należy czyli ten świat też jest światem.
I o świcie kilchoch haszor, czyli zanim się jeszcze rozwidniło, zaprzęgnąłem
szkapinę i pojechałem do Bojarki. Ledwo zjawiłem się w mieście, aha! (alboż to
istnieje sekret u %7łydów) już wszyscy wszystko wiedzą, winszują mi, życzą mazł
tow.
Mazł tow wam, reb Tewje! Kiedy będzie, z boską pomocą, wesele?
Daj Boże szczęścia powiadam. To niby tak, jak się to zwykle mówi:
Jeszcze się ojciec nie urodził, a syn już po dachu chodzi. . .
Wszystko na nic oni mi na to nic wam nie pomoże, reb Tewje! Bę-
dziecie musieli postawić jakiś napitek! Takie szczęście, bez uroku, taka fortuna!
Toż to dół jak się to mówi pełen smalcu!
Smalec powiadam wycieknie, a dół pozostanie. Lecz mimo wszyst-
ko człowiek nie jest świnią i nie będzie się sprzeciwiał kompanom. Załatwię tylko
swoich gospodarzy z Jehupca, a wtedy znajdzie siÄ™ kieliszeczek i coÅ› do zagryzie-
nia także. Raz się żyje i koniec czyli radosna i wesoła co znaczy: hulaj,
kapcanie!. . .
Słowem, załatwiłem swoje interesy w pośpiechu, jaki zwykle. Potem posze-
dłem z kompanami wychylić kieliszek. Jedni drugim winszowali jak najserdecz-
niej, jak się to wiedzie między znajomymi, a następnie siadłem sobie na frumankę
i w wesołym, podniosłym nastroju, niezgorzej podchmielony pojechałem do do-
mu. Jadę sobie lasem, letnią porą, słonko praży, po obu stronach drogi kładą się
cienie drzew, unosi się zapach sosen, aż dusza się raduje. Wyciągam się więc na
wozie jak graf, popuszczam lejce szkapinie mówiąc przy tym: Idz sobie, z ła-
ski swej, bez cugli, powinnaś już znać drogę na pamięć . A sam zaczynam pod-
śpiewywać sobie śpiewkę, ale tak na cały głos. Na duszy jakoś radośnie, nastrój
świąteczny, toteż chce mi się śpiewać świąteczne śpiewki, kawałki z modlitw
w Jamim Noraim: Wajejsojen, Wechoł maaminim szehu i urywki z Halelu.
Patrzę sobie w górę, w niebo, a myśli moje pętają się tu, po ziemi. Niebio-
sa sÄ… niebem dla Pana , czyli niebiosa sÄ… dla Pana Boga, a ziemia czyli
ziemię tak sobie myślę oddał On ludziom czyli śmiertelnikom, ażeby
tłukli łbami o ścianę, darli się między sobą z wielkiej rozkoszy , bili się o funkcję
50
gabaja, o sziszi, o maftir. . . Nie umarli wielbić będą Pana czyli guzik wiedzą
oni, jak należy chwalić Boga za wszystko dobre, co z nimi czyni: lecz my
czyli my biedacy, gdy wydarzy nam się tylko jeden dobry dzionek, dziękujemy
i chwalimy Pana mówiąc: Kocham czyli kocham Go, albowiem przysłuchu-
je się głosowi mojemu i moim modłom, skłania ku mnie swe ucho, podczas gdy
okrążyli mnie czyli osaczyły mnie nędza, zmartwienia, ciosy i nieszczęścia;
to krówka pada w jasny dzień, to licho przyniesie jakiegoś krewniaka niedorajdę,
jakiegoś Menachema Mendla z Jehupca, który zabierze ci ostatnią krwawicę, tak
że człek już myśli: Każdy człowiek kłamie czyli nie ma prawdy na świecie.
Cóż wówczas czyni Pan Bóg? Sprawia, że Lejzera Wołfa nawiedza taka myśl, by
wziąć moją Cejtł bez grosza posagu, po prostu w tym, w czym stoi. Dlatego też
dwukrotnie powiadam złożę ci dziękczynienia czyli będę Cię sławił, Boże
Jedyny, za to, żeś się obejrzał na Tewje i przyszedł mu z pomocą; za to, iż spra-
wiłeś, ażebym przynajmniej zaznał pociechy od mojego dziecięcia, gdy z bożej
woli PrzyjdÄ™ do niej w odwiedziny i zastanÄ™ jÄ… gospodarujÄ…cÄ… w takim dobro-
bycie; przy szafach pełnych bielizny, spiżarniach pełnych pejsachowego smalcu
i rozmaitych konfitur, klatkach pełnych kur, kaczek i gęsi. . .
Nagle mój koń się rozbrykał z górki w dół i zanim jeszcze zdążyłem podnieść
głowę, by zobaczyć, co się tu ze mną dzieje, już leżałem na ziemi, a wszystkie
różne gary, bańki i cała furmanka na mnie! Ledwo udało mi się z trudem i bólem
wykaraskać spod tych gratów. Wstałem potłuczony, rozbity i całą złość, oczywi-
ście, oraz zgorzkniałe serce wylałem na konika.
Bodajbyś się pod ziemię zapadł! Kto cię prosił, głodomorze jeden, ażebyś
się popisywał swoją umiejętnością galopowania z górki? Przecież żeś mnie po-
wiadam omal nie unieszczęśliwił na całe życie, ty Belzebubie! No i zdzie-
liłem go batem, ile wlazło. Mój rumak sam widać zrozumiał, że dopuścił się tu
szkaradnego czynu, toteż stał ze spuszczoną mordą, choć ty go wydoj. A bodaj
cię licho porwało! powiadam poprawiając wózek. Zebrałem statki i posze-
dłem w swój świat czyli pojechałem dalej. Zły znak, pomyślałem w duchu.
Boję się, czy się aby czasem w domu nie stało jakieś nowe nieszczęście.
I tak też było. Odjechawszy może ze dwie wiorsty, będąc już niedaleko do-
mu, ujrzałem zbliżającego się człowieka w postaci niewiasty. Podjeżdżam bliżej,
wpatruję się: Cejtł!. . . Nie wiem dlaczego, ale coś mi się jakby urwało w sercu.
Zeskoczyłem z wozu.
Cejtł, to ty? Co ty tu robisz?
Jak ta mi nie padnie z płaczem na szyję:
Bóg z tobą, córko moja powiadam czemu płaczesz?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]