[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie znudziły ci się te spacerki? Chyba w końcu zrozumiała.
Nie! Nie chcę! Nie zasłużyłem!
O tym to nie ja będę decydować odparłem z udawanym smutkiem. Poza tym, skoro narobiłeś podłości
za życia, miej przynajmniej odwagę odpowiedzieć za nie po śmierci! Do piekła, kochaniutki, do piekła.
Nie zasłużyłem! wyła zjawa, szamocząc się w niewidzialnych pętach.
Aha, uważaj, już cię puszczam.
Dobrze, przyjmujemy apelację. Jedną ręką wyjąłem notes, przykucnąłem i położyłem go na ziemi.
Było mi niewygodnie, ale nie mogłem puścić zjawy nawet na chwilę, od razu by zwiała. Napisałem pytanie,
wstałem i popatrzyłem na otrzymaną odpowiedz.
No cóż, bardzo mi miło, Piotrze Wasiljewiczu. Zdaje się, że był pan naczelnikiem ZEK a? Drobny urzęd-
nik, od którego zależało wielu ludzi. Już wtedy wampir. I już wtedy sprawiało panu przyjemność cierpienie
ludzi, którzy zwracali się do pana o pomoc. Odmawiał pan, nawet jeśli nie miał pan prawa tego robić. Nie
było najmniejszej potrzeby niszczyć tych petentów. . . Hm, nawet nie starczyło panu śmiałości na jakieś spek-
takularne przestępstwo. . . Drobne łapówki i wielu zniszczonych ludzi. Dziwne hobby. . . Okazuje się, że jest
pan sadystą, dziadku! Cóż, teraz podobne hobby będą mieli inni. Do piekła, dziadku, do piekła!
Nie chcę! Ja już nie będę! Proszę dać mi szansę! Błagam!
SplunÄ…Å‚em.
Poszedł won, durniu.
Pojawiło się niewielkie tornado, pochwyciło zjawę i po chwili zniknęło.
Co za głupota burknąłem do Alony. Facet ma osiemdziesiąt lat czasu za życia, żeby zrobić choć jeden
dobry uczynek; nie robi nic, a teraz dajcie mi szansę, więcej nie będę . Słowo daję, jak małe dziecko.
Alona nic nie powiedziała. Oczywiście, żal jej było zjawy, ale też rozumiała, że facet zasłużył na piekło i że
ona nie ma nad nim żadnej władzy. Dlatego ograniczyła się do skinienia głową. Zerknąłem na jej rękę, którą
nadal przyciskała do piersi. Opuchlizna chyba się zmniejszyła. . . Czym prędzej odwróciłem wzrok. Widok jej
ręki powodował wyrzuty sumienia, a sumienie u diabła to jak dwóch ministrów w jednym tramwaju.
Podniosłem głowę i popatrzyłem na księżyc. No więc, śmierć Nienaszewej nastąpiła. . . Datę urodzenia
pomnożyć przez numer jej znaku, podzielić przez liczbę miesięcy w roku. . . współczynnik Brooksa. . . Odwró-
ciłem się na północny zachód. Chyba tam. A jeśli się mylę? Będziemy całą noc biegać po cmentarzu w poszuki-
waniu grobu? Otworzyłem notes, szybko zapisałem pytanie. Współczynniki współczynnikami, ale ten sposób
jest pewniejszy. Otrzymałem odpowiedz i poszedłem na północ. Przynajmniej wszystko jasne, a nie jakieś tam
pomnożyć, podzielić, odjąć. . .
Alona, zniknij.
Słucham? speszyła się anielica.
No, zamaskuj siÄ™.
Myślisz, że wtedy zjawa mnie nie zobaczy?
Będzie wiedziała, że ktoś tu jest, ale nie dowie się, kto: anioł czy diabeł.
Wzruszyła ramionami.
Jak sobie chcesz. . .
Stworzyła iluzję, może nie idealną, ale przynajmniej nie było jej widać. Podszedłem do mogiły. Skromny
standardowy nagrobek i tabliczka z datą narodzin i śmierci. Zastukałem w tabliczkę.
Obywatelko Nienaszewa, ma pani gości.
To ty? Pojawiła się znajoma dusza.
To ty przyznałem. To znaczy, tfu, to ja. Chciałem powiedzieć, że teraz nie musi się już pani o nic
martwić. Zatroszczyłem się o pani syna, wszystko jest w porządku. Może pani spokojnie iść do raju.
Zatroszczyłeś się? spytała nieufnie zjawa.
70 Rozdział 3.
Tak. Spytałem, czego by chciał, a on powiedział, że chce milion, więc obiecałem, że dostanie. W ciągu
tygodnia dam mu milion i wszystko będzie w porządku. Chłopiec jest szczęśliwy. . . Przy okazji, mogę spełnić
również pani życzenie: sprawić, że pani mąż przestanie pić.
Idiota!!! Od wrzasku zjawy zatkało mi uszy. Coś ty narobił! Nie chcę, żeby mój syn do was trafił!
O, w takim razie należało jeszcze za życia nauczyć go odróżniać dobro od zła burknąłem gniewnie.
Czyja to wina, że w wieku dwunastu lat nie rozróżnia tych pojęć? Może moja? Tak, diabły są złe i podłe,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]