[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przegłosowano, żeby zwolnić ich z opłat na utrzymanie wojska, by
uszanować wyznawaną przez nich zasadę umiłowania pokoju!
Powiedziałem na zebraniu: Mam zasadę, żeby płacić wyłącznie za siebie.
Co powiecie na taką zasadę?". Wtedy wstał Smalley... na Boga, to był
Smalley... i oznajmił...
Akurat wtedy rozległ się przerazliwy krzyk Bethiah, która kroiła dynię.
- Wielki Boże! - wrzasnął Nathan. - Czy w tym domu przez jedną
chwilę nie może być cicho?
Lyddie podbiegła do dziewczynki, o krok wyprzedzając Mehitable.
Bethiah skaleczyła się w palec, ale rana nie była głęboka. Lyddie
zaprowadziła wnuczkę do wiadra z wodą, przemyła i opatrzyła skaleczenie,
po czym posadziła dziewczynkę przed kominkiem i dała jej trochę przędzy
do rozplatania. Buzia Bethiah, zwykle i tak blada, przybrała kolor
rozwodnionego mleka. Właśnie tak wyglądał pierwszy syn Lyddie, kiedy się
rozchorował. Edward pożegnał się z wymizerowanym chłopcem i wyjechał
do Karoliny po spermacet; gdy wrócił do domu z beczułkami pełnymi
tłuszczu, jego pierworodny już leżał w grobie. Edward nie uronił ani jednej
łzy, jednym słowem nie okazał swojej rozpaczy, z oddaniem opiekował się
pogrążoną w żalu Lyddie, aż pewnego wieczoru po kolacji poszedł spotkać
się z kuzynem i tak długo nie wracał, że Lyddie wyszła na Drogę
Królewską, by go szukać. Znalazła go na przykościelnym cmentarzu, stał
obok świeżej mogiły.
Podeszła do niego.
- Nie mogę się z tym pogodzić - powiedział.
15
3
- Ja też.
- Wiem. Chciałem ci pomóc, a jeszcze pogorszyłem sytuację.
- Najlepiej nawzajem sobie pomagać.
Ujął jej rękę i mocno przycisnął do swojego boku. Splótł palce z jej
palcami. Po jakimś czasie razem wrócili do domu.
Lyddie znów zepchnęła wspomnienia o swoich zmarłych dzieciach do
ciemnych zakamarków umysłu, gdzie trzymała je od tylu lat, podobnie jak
ich łóżeczka na poddaszu. Niebawem, im szybciej, tym lepiej, będzie
musiała znalezć tam miejsce dla Edwarda. We wtorek Lyddie już miała się
przyłączyć do biadoleń kuzynki Betsey, że zbliża się dzień, kiedy
wielorybnicy udadzą się na rzekę Canada, gdy uświadomiła sobie, że
oszczędzone zostało jej to małe zmartwienie na rzecz większego. W piątek
Lyddie obudziła się z drzemki i poczuła zapach dymu z fajki Nathana. W
pierwszej chwili, nim całkiem oprzytomniała, pomyślała: Jestem w domu
Edwarda". W niedzielę podczas nabożeństwa, kiedy James i Betsy Lincol-
nowie wstali, by przyznać się do grzechu cudzołóstwa po tym, jak Betsy
powiła dziecko w szóstym miesiącu ciąży, Lyddie wróciła wspomnieniami
do tego, czego już nigdy nie będzie jej dane zaznać.
Nathan podniósł głos i Lyddie ocknęła się z zamyślenia. Wymieniał
teraz grzechy tych mniej miłujących pokój kwakrów, którzy mieli zwyczaj
pojawiać się na ich nabożeństwach i potępiać praktyki religijne innych.
Lyddie słyszała to już wcześniej i wiedziała, że ta tyrada potrwa kilka minut;
dokończyła kroić dynię za Bethiah, wzięła swój czepek, opończę i ciepły
szal, po czym skierowała się ku drzwiom.
- Dokąd idziesz? - spytała Mehitable.
- Mam ochotę się przejść.
15
3
Lyddie nie zdziwiło spojrzenie, jakim obrzuciła ją córka; takie
bezproduktywne zajęcie mogło się wydać osobliwe podczas ładnej pogody.
Wyszedłszy z domu, pilnowała się, żeby nie skręcić w drogę prowadzącą na
plażę, minęła młyn wodny i folusz Winslowa, dopiero co odbudowany po
tym, jak poprzedni w tajemniczy sposób spłonął w środku nocy. Skierowała
się na południe i podążyła wzdłuż potoku, szukając osłony przed wiatrem.
Szła, nie myślą o tym, dokąd zmierza, aż ziemia pod jej stopami stała się
równa
I Lyddie zorientowała się, że jest na dawnym indiańskim szlaku,
biegnącym wokół stawu młyńskiego. Lyddie od lat nie zapuszczała się tak
daleko. Przed nią stało parę chat krytych darnią, przez otwory w dachu
wydobywały się anemiczne smugi dymu; już zamierzała zawrócić, kiedy
przypomniała sobie słowa Ebena Freemana o małej żałosnej społeczności.
Dlaczego niektórzy Indianie, jak na przykład Sam Cowett, z powodzeniem
włączyli się do głównego nurtu życia angielskiej osady, a inni wegetowali tu
pośród swoich?
Ciekawość kazała jej pójść dalej. Przed nią rozciągał się zamarznięty
staw młyński, dwaj mali chłopcy odrąbywali lód na brzegu.
Jakaś stara kobieta wyszła z najbliższego wetu; kiedy uniosła kotarę,
Lyddie zobaczyła w środku angielski stół i krzesła. Nieco dalej grupka
kobiet skrobała mięso zabitego zwierzęcia zawieszonego na drzewie, dwie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]