[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieoczekiwana i podobno ciężka choroba króla. W połowie stycznia monarcha poczuł
się lepiej, ale przewidywał, że nie zdąży przyjechać na czas do Krakowa. Toteż,
kiedy 31 stycznia posłowie przybyli na Wawel, Jerzy Ossoliński odczytał im list
królewski z dnia 17 stycznia, z prośbą o przesunięcie obrad sejmu na czas
pózniejszy. Istotnie, izby wyraziły zgiodę, by sejm zaczął się dopiero 6 lutego.
Było to o tyle realne, że król znajdował się już w drodze i 2 lutego stanął w
podkrakowskiej wsi - PrÄ…dniku.
Uroczysty wjazd do dawnej stolicy odbył się przy pięknej pogodzie w dniu 3
lutego. Zgodnie z predy-lekcjÄ… epoki baroku do barwnych widowisk zrobiono
wszystko, by mieszkańcy Krakowa mieli na co patrzeć. Witany przed murami
miejskimi przez władze Krakowa, Kazimierza i Kleparza, poprzedzamy przez cechy z
chorągwiami i hajduków miejskich, wjechał król do miasta na karogniadym koniu,
otoczony trabantami z halabardami. Od Bramy Floriańskiej sześciu rajców
miejskich niosło nad nim baldachim, a w ulicy Floriań-
133
skiej witały go dwie bramy powitalne, przy czym na jednej z nieh biały orzeł
pochylał głowę przed królem. Jadąc powoli przez miasto, stanął król na zamku
dopiero wieczorem, wysłuchując w katedrze uroczystego Te Deum.
Następnego dnia odbył się pogrzeb Zygmunta III i jego małżonki. W sobotę, 5
lutego, udał się król starym zwyczajem do klasztoru paulinów na Skałkę, by
złożyć hołd pamięci św. Stanisława, uchodzącego według tradycji za ofiarę
samowoli monarszej.
Aktu koronacji dokonano w niedzielę 6 lutego. Samą ceremonię poprzedziła dość
charakterystyczna scena. W komnatach królewskich na Wawelu zjawili się
przedstawiciele różnowierców z prośbą, by król w przysiędze koronacyjnej, w
której miał obiecać dotrzymania wszystkich praw i przywilejów danych
kiedykolwiek "Kościołom katolickim, rzymskim", opuścił słowa "katolickim,
rzymskim", aby w ten sposób przysięga mogła być rozciągnięta również na
pozostałe Kościoły - protestanckie i prawosławny. Ponieważ tekst przysięgi był
już ustalony, król obiecał jedynie innowiercom wystawienie specjalnej pisemnej
deklaracji, zapewniającej ich, że to sformułowanie nie zostanie wykorzystane
przeciw nim. Ostatecznie różnowiercy musieli się tym zadowolić, prosili jednak,
by ich delegaci mogli asystować przy przysiędze, albowiem ufając całkowicie
królowi, "nie ufają klechom". Za zgodą też króla mieli być podczas składania
przysięgi obecni: Andrzej Rej, Jan Schlichting i któryś z Morawskich.
Zaraz potem ruszył król do katedry w towarzystwie braci, ubrany w czarne
atłasowe ubranie, w czarnym płaszczu podbitym rysiami. Przed monarchą niesiono
insygnia królewskie. U bram kościoła przywitali go dwaj biskupi i zaprowadzili
przed główny ołtarz, gdzie złożono insygnia władzy królewskiej. Skromna i surowa
katedra wawelska, która była świadkiem już
134
czternastu koronacji monarchów polskich, została na tę uroczystość przystrojona
kosztownymi arrasami, zakupionymi przez króla jeszcze w czasie jego pobytu w
Belgii. Zaraz po przybyciu do kościoła zaprzysiągł król pokój innowiercom, co
spowodowało założenie protestacji przez biskupów i reprotestacji różnowier-ców.
Ceremonia koronacyjna rozwijała się według dawnego rytuału. Zwrócę więc uwagę
jedynie na pewne jej etapy. Tak jeszcze przed rozpoczęciem uroczystości padł
król na twarz przed ołtarzem, podkreślając niejako w ten sposób swe oddanie
Kościołowi. Namaszczenie olejami prawicy i barków królewskich przez prymasa
odbyło się w czasie mszy i dopiero potem udał się król do sąsiedniej kaplicy,
gdzie przybrano go w białą dalmatykę, rękawiczki i złotą kapę. Gdy ponownie
zjawił się przed głównym ołtarzem, prymas wręczył mu symbole władzy królewskiej,
zaczynając od miecza, kończąc na włożeniu korony. Potem udał się król na tron
"czerwonym aksamitem obity, na śrzód chóru zbudowany, nad którym szeroki
baldachim wisiał", i siedząc asystował do końca mszy świętej. Z uroczystości
koronacyjnych zanotował naoczny świadek charakterystyczny szczegół. Oto w czasie
mszy, po podniesieniu, korona poczęła się zsuwać z głowy królewskiej. Władysław
oddał wówczas berło i jabłko kanclerzowi litewskiemu Radziwiłłowi i poprawiając
ją powiedział: "cięższa jest korona, niż przypuszczałem, ale sądzę, że większy
jeszcze ciężar oznacza".
Po mszy świętej przeiszedł król w ornacie koronacyjnym do zamku, a podskarbiowie
rzucali monety na ten cel wybite między licznie zgromadzonych łudzi. Nosiły one
napis: "Honor nagrodÄ… cnoty".
Władysław, obecnie już pełnoprawny władca Polski, wypełnił jedną z pierwszych
swych funkcji, ozdabiajÄ…c kapeluszem kardynalskim brata, biskupa krakowskiego
135
Jana Olbrachta. Uczta, zaczęta koło trzeciej po południu, do której król zasiadł
w towarzystwie królewiczów, infantki, posłów obcych państw i senatorów, ciągnęła
się dto wpół do ósmej wieczorem, po czym król udał się na spoczynek, senatorowie
zaś poszli przez ożywione, rozbrzmiewające muzyką ulice starego grodu do swych
kwater.
f~ 7 lutego odbyła się uroczystość złożenia hołdu nowemu królowi przez władze
miejskie, a 8 lutego rozpoczęły się właściwe obrady sejmu. W ten sposób
przystępował król do trudnej współpracy ze szlachtą i mag-naterią na odcinku
parlamen.tarn.egto życia. Zanim przejdziemy d!o omówienia tego pierwszego
spotkania króla z warstwą rządzącą w Polsce, musimy się przyjrzeć zespołowi
ludzi, z którymi król rozpoczynał swe królowanie. 29
W tym czasie znane było w Polsce powiedzenie, że państwem rządzi "trifolium",
trójlistna koniczyna. Do trójcy tej zaliczano: Jakuba Zadzika, biskupa
chełmińskiego i kanclerza wielkiego koronnego, Stanisława Lu-bomirsMego,
wojewodę ruskiegp oraz Stanisława Ko-niecpolskiego, hetmana wielkiego koronnego.
Tkwiło w tym niewątpliwie nieco przesady i listę wpływowych magnatów należałoby
rozszerzyć, nie sposób jednak zaprzeczyć, że jeśli dodamy jeszcze prymasa, to
uzyskamy zasadniczy zespół najbardziej wpływowych magnatów w Koronie.
Znaczenie Jana Wężyka było nierozłącznie związane z jego godnością, zapewniającą
mu pierwsze po królu stanowisko w państwie. Pochodził on ze średnio zamożnej
rodziny szlacheckiej, a stanowisko zawdzięczał swym zdolnościom i łasce Zygmunta
III. Zatroskany o dobro Kościoła, przebywający głównie w swych majątkach
prymasowskich, interesował się sprawami Rzeczypospolitej jedynie wówczas, gdy
szło o sprawy ważne.
136
Przerastał go o głowę zdolnościami i znajomością zagadnień państwowych drugi
biskup w tym zespole - Jakub Zadzik. I on zawdzięczał swe wyniesienie
zdolnościom, wytrwałej pracy i łasce króla. Pochodził z biedniejszej i mniej
znanej niż rodzina prymasa szlachty. Przebywając od roku 1605 na dworze Zygmunta
III, piastował kolejno różne godności: sekretarza, referendarza, potem
podkanclerzego, i kanclerza koronnego. Znał on jak mało kto arkana kancelarii i
polityki królewskiej, tym bardziej że Zygmunt III obdarzał go zaufaniem i
zwierzał mu się nieraz z najtajniejszych swych zamiarów. Związany mocno z byłym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]