[ Pobierz całość w formacie PDF ]

erotyczne sny, co nigdy przedtem mu się nie przydarzyło. Być
może nigdy już nie zazna spokoju, gdyż na spokój trzeba sobie
zasłużyć.
- Benedick?
Odwrócił się tak gwałtownie, jakby krzyknięto na alarm.
Noel stała w otwartych drzwiach. Nie usłyszał jej nadejścia, ale
nie to wywołało tak nieodpowiednią reakcję. Wypowiedziała
RS
jego imię, które w dodatku zabrzmiało w jej ustach szczególnie
- ciepÅ‚o i intymnie. ByÅ‚ to przeÅ‚om w ich wzajemnych, stosun­
kach. Do tej pory traktowała go z należnym szacunkiem, ale w
miarę bezpośrednio. Teraz po raz pierwszy zwróciła się do niego
po imieniu i tym samym zlikwidowała dystans, jaki jeszcze
pomiędzy nimi istniał. Zupełnie jakby wiedziała o jego snach
i postanowiła przełożyć je na rzeczywistość. Nie spodziewał
siÄ™, że już pierwszym sÅ‚owem uzyska nad nim tak wielkÄ… prze­
wagÄ™.
A teraz zamykała za sobą drzwi. Gestem nakazał jej, by tego
nie robiła.
- Drzwi mogÄ… zostać otwarte. I tak nikt nie usÅ‚yszy, co za­
mierzam ci powiedzieć.
Spoglądała nań z ufnością i ciekawością dziecka. Przejrzyste
niebieskie oczy kierowały myśl ku wiośnie i kwitnieniu. Noel
była młoda i niewinna, a przecież jakże kobieca!
Podszedł do okna, aby zwiększyć dzielącą ich odległość.
- Przede wszystkim chcÄ™ ci oznajmić, że nie bÄ™dzie już wiÄ™­
cej pocałunków pod jemiołą. Jako twój opiekun, czuję się w
obowiązku znalezienia ci odpowiedniego męża. Kimkolwiek on
będzie, powinien ożenić się z panną czystą i nieskalaną. Jeżeli
zatem musisz mieć te swoje dwanaÅ›cie pocaÅ‚unków, bo tego wy­
maga jakiś tam śmieszny obyczaj, ogranicz się do dzieci i Hard-
wina. Całując ich, nie naruszysz norm przyzwoitości.
- Ale...
- %7Å‚adnego  ale". Te pocaÅ‚unki winny mieć charakter wy­
Å‚Ä…cznie przyjacielski. WiÄ™cej nie pocaÅ‚ujesz ani mnie, ani żad­
nego innego mężczyzny.
- Ale ja chcę ciebie całować - powiedziała spiesznie, jakby
bojąc się, że znów jej przerwie. -I nie zmartwi to mojego męża,
bo ty nim będziesz.
- Bezrozumna istoto, czy ty niczego nie rozumiesz? Nabiłaś
RS
sobie gÅ‚owÄ™ jakimiÅ› bzdurami. Czas poÅ‚ożyć kres tym Å›wiÄ…tecz­
nym szaleństwom - rzekł przez zaciśnięte zęby,
Noel nie tylko nie wyglądała na przestraszoną, ale nawet na
strapionÄ….
- Możesz być sobie sÅ‚awnym rycerzem i panem tego zam­
ku, ale nie masz władzy nad magią - rzekła z uśmiechem.
- Znowu ta magia! - rzucił w najwyższym zdenerwowaniu.
- Czuję się stary i zmęczony, Noel. Nie nadaję się na twojego
męża.
Rozległ się śmiech, przypominający ptasi świergot.
- W wieku dwudziestu sześciu łat nie jest się zgrzybiałym
starcem - orzekÅ‚a stanowczo. - Ani razu nie odniosÅ‚am wraże­
nia, że stoisz nad grobem. Przeciwnie, wczoraj wydałeś mi się
nader żywotny.
Benedick z trudnością nad sobą panował. Ta nieznośna
dziewczyna przekraczała dozwolone granice.
- Jestem tylko człowiekiem, więc mnie nie kuś. Działasz na
swojÄ… szkodÄ™. JesteÅ› mÅ‚oda, dobra i peÅ‚na radoÅ›ci życia. ZasÅ‚u­
gujesz na czÅ‚owieka, który mógÅ‚by ci pod tym wzglÄ™dem do­
równać. - Pomimo że od dawna zamierzał jej to powiedzieć,
słowa te teraz ledwo przeszły mu przez gardło.
- Skoro posiadam coÅ› w nadmiarze, to podzielÄ™ siÄ™ tym
z moim mężem - oznajmiła z powagą.
Benedick zdusił cisnące mu się na wargi przekleństwo.
- Nie widziałem głupszej dziewczyny! Nie znasz mnie, nie
masz pojÄ™cia, kim jestem i co robiÅ‚em. Jestem bÄ™kartem. Zaczy­
naÅ‚em od niczego. Aby stać siÄ™ wÅ‚aÅ›cicielem tego zamku, wal­
czyłem bez wytchnienia przez długie lata, narażając życie
i zdrowie, marznÄ…c w zimie, pocÄ…c siÄ™ w lecie, moknÄ…c w desz­
czu i czÄ™sto cierpiÄ…c głód. Taki bowiem jest los najemnego żoÅ‚­
nierza, a braÅ‚em udziaÅ‚ niemal we wszystkich bitwach, jakie sto­
czono w ostatnich latach w Anglii. Czasem przypominam sobie
RS
twarze moich padłych w boju towarzyszy, jak również twarze
moich przeciwników. W imię czego ponieśli śmierć? Dla jakiejś
pÅ‚achetki ziemi? Dla zaspokojenia chciwoÅ›ci lordów i baro­
nów? -Przetarł dłonią twarz. - Nie wiem, jak wyobrażasz sobie
życie rycerza takiego jak ja. Musisz jednak wreszcie uÅ›wiado­
mić sobie, że zdobyÅ‚em zamek i wÅ‚oÅ›ci tylko dlatego, że... za­
bijałem, będąc w tym lepszy od innych. Oto kim jestem.
Wreszcie zdecydował się na nią spojrzeć. Był pewien, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •