[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jeszcze jakieś rzeczy osobiste. - Dotknęła złotego łańcuszka na szyi. - Może jakieś sprzęty
gospodarstwa domowego?
Zaaferowana, wyglądała bardzo powabnie. Nie mógł się powstrzymać. Wziął ją za rękę,
dotknÄ…Å‚ ustami szyi.
- Cal...
- Tak?
Pocałował ją za uchem.
- Chciałam...
Blok wysunął się z jej dłoni i upadł na podłogę.
- Czego? Dziś możesz mieć wszystko, czego zapragniesz.
- Ciebie - poddała się. Westchnęła, gdy zsunął jej z ramion szlafrok. - Tak, po prostu
ciebie.
- To życzenie łatwe do spełnienia.
Miał wiele pomysłów. Chciał sprawić, by kuchnia zaczęła się im kojarzyć już nie tylko z
przytulnością. Nagle dostrzegł na twarzy Libby kilka śladów po zadrapaniu.
- Co to jest? - zapytał.
- Co takiego?
- Cholera, nie ogoliłem się dzisiaj. - Zły na siebie pochylił się i pocałował ją w policzek. -
JesteÅ› taka delikatna.
- Nie czułam tego.
Chciała go do siebie przyciągnąć, lecz tylko pocałował jej włosy.
- Najpierw pójdę do łazienki i spróbuję użyć tego groznego narzędzia. Chodz ze mną,
przypilnujesz, żebym sobie nie poderżnął gardła.
- Narzędzie? - zapytała, gdy wchodzili na górę. - Nie wiesz, jak działa maszynka do
golenia?
- My jesteśmy cywilizowani. Posiadanie narzędzi tortur jest zabronione.
- Tak? - Zgaduję więc, że kobiety nie noszą butów na wysokich obcasach ani obcisłych
staników. Nieważne - mruknęła, gdy otworzył usta ze zdziwienia. - To długi temat, teraz nie
mamy na to czasu. - Wyjęła z szafki maszynkę i piankę do golenia. - Możesz zaczynać.
- Racja. - Wpatrywał się z przerażeniem w trzymane w ręku przedmioty. Czego
mężczyzna nie zrobi dla swojej kobiety, pomyślał. - Co teraz?
- Nigdy sobie nie goliłam twarzy. Wiem jednak, że powinieneś nałożyć piankę, a potem
przesuwać krawędz maszynki po brodzie i policzkach.
- Pianka do golenia - powtórzył z namysłem. - A więc to nie jest pasta do zębów.
- Nie... - Nie wytrzymała, ze śmiechu zaczęła się niemal zataczać. - Och, Hornblower, ty
moje biedactwo. JesteÅ› rozczulajÄ…cy.
ROZDZIAA ÓSMY
Budziła się powoli, niezadowolona z tego, że światło słoneczne przerywa jej sen. Chciała
się poruszyć, lecz nie mogła, gdyż Cal ją obejmował. Więc po prostu wtuliła się w niego jeszcze
mocniej.
Nie wiedziała, która godzina. Chyba po raz pierwszy w życiu nie miało to dla niej
znaczenia. Rano czy popołudnie, nieważne, grunt, że leży przy nim, są jeszcze razem.
Pogłaskała go czule. Jest rzeczywisty, pomyślała. Do tego, na razie, należy do mnie.
Widziała go, nawet gdy zamknęła oczy. Wszystkie rysy twarzy, każdą linię ciała. Czuła, że do
niej należy, jak nikt dotąd. Nawet jej rodzice, chociaż bardzo ją kochali, należeli również do
siebie, nie tylko do niej. A Sunny... Libby uśmiechnęła się na myśl o siostrze. Choć młodsza od
niej o prawie dwa lata, zawsze była niezależna, śmiała, upierała się przy swoim zdaniu w sposób,
którego Libby nawet nie próbowała naśladować.
Ale Cal... To prawda, że dopiero pojawił się w jej życiu i że niedługo zniknie. Na razie
należał jednak do niej. Jego śmiech, poczucie humoru, jego namiętność... Wszystko to należało
teraz do niej. Zachowa wspomnienie swych przeżyć, kiedy jego już nie będzie.
Myślał, że nadal śni, z tym że kształt, zapach i dotyk kobiety były bardzo, bardzo realne.
Ciało Libby. Jej imię było pierwszą rzeczą, która przyszła mu na myśl, gdy się obudził.
Nie wiedział, kiedy zasnęli, pamiętał jednak, że gdy po raz ostatni wykrzyknęła jego
imię, już świtało. Nie zapomni tego. Pod koniec nocy przestał już pełnić rolę nauczyciela, sam
zaczął się uczyć.
Miał do wspominania coś więcej niż fizyczną przyjemność. Ufność i cierpliwość, hojność
i radość. I to niesamowite uczucie, gdy wiesz, że po przebudzeniu partnerka wciąż przy tobie
będzie.
Partnerka, pomyślał. Jego para. Czy sprawił to los, czy przypadek, że musiał podróżować
w czasie, żeby ją odnalezć? Nieważne, pózniej się nad tym zastanowi. Teraz chciał tylko kochać
się z Libby w świetle słońca.
Poruszył się i, zanim którekolwiek z nich do końca się obudziło, wszedł w nią. Jęknęła
cicho i poszukała ustami jego ust. Poruszali się powoli, pogłębiali namiętny pocałunek.
- Kocham ciÄ™.
Usłyszał jej słowa, odpowiedział na nie jak echo.
To wzajemne wyznanie nie wywarło na nich żadnego wrażenia. Zbyt silnie przeżywali
ogarniające ich na nowo fale rozkoszy. Ona nigdy nie wypowiedziała tych słów do żadnego
mężczyzny, on zaś do żadnej kobiety.
Pózniej, wtulił twarz w jej piersi, lecz już nie usnął. Powiedziała, że go kocha - On
odpowiedział to samo? Najbardziej niepokoiło go, że nie był pewien, czy słowa te padły
naprawdę, czy podsunęła mu je wyobraznia.
Nie mógł jej o to zapytać. Nie ośmieliłby się. Każda odpowiedz by go zraniła. Jeśli go nie
kochała, to tak, jakby utracił część serca, część duszy. Jeśli natomiast kochała, to rozstanie z nią
będzie bolało jak śmierć bliskiej osoby.
Najlepiej dla nas obojga, uznał, będzie cieszyć się chwilą bieżącą. I zapamiętać wszystko,
co się zdarzyło. Zamknął oczy. Cokolwiek się z nim stanie, będzie pamiętał.
Ona także. Chciał się upewnić, że zajmie miejsce W jej wspomnieniach.
- Chodz ze mnÄ….
Wstał i wyciągnął do niej rękę.
- DokÄ…d?
- Do Å‚azienki.
- Znowu? - Zmiejąc się, usiłowała chwycić szlafrok, lecz wcześniej pociągnął ją za sobą.
- Nie musisz się teraz golić. - To dobrze.
- Przecież zaciąłeś się tylko trzy czy cztery razy i to z własnej winy. Po co zużyłeś prawie
całą piankę do umycia zębów?
Uśmiechnął się.
- Fakt, wolałbym ją rozsmarować na tobie.
- Jeśli masz jakiś pomysł niekonwencjonalnego wykorzystania pasty do zębów...
- Może pózniej. - Uniósł Libby i włożył do wanny. - Na razie zamierzam wziąć prysznic.
Krzyknęła cicho, gdy poczuła zimną wodę. Zanim zdążyła wziąć odwet lub choćby
zaprotestować, wszedł do wanny.
Po chwili Libby dostała strumieniem ciepłej wody w twarz, prychnęła, zaczęła głośno
krzyczeć. Nagle spostrzegła, że utonęła w długim, gorącym pocałunku. Ta sytuacja stanowiła dla
niej nowość. Para w powietrzu, śliska skóra, namydlone dłonie.
Gdy ją wreszcie puścił, a potem owinął ręcznikiem, uginały się pod nią kolana. Równie
oszołomiony, oparł czoło o jej czoło.
- Myślę - powiedział - że jeśli chcemy jeszcze coś zrobić, cokolwiek, lepiej wyjdzmy z
domu.
- Racja. - Zdziwiła się, że ma jeszcze siłę się roześmiać. - Naturalnie.
Póznym popołudniem stali znów przy statku Cala. Z północy nadciągnęły chmury,
przyniosły chłód. Zapinając kurtkę, Libby wmawiała sobie, że wcale nie jest jej zimno. Jednak
chłód tkwił w niej samej, nie płynął z zewnątrz.
- Patrzę na to, wiem, że to naprawdę istnieje, a nadal nie mogę zrozumieć.
Cal skinął głową. Opuścił go dobry nastrój.
- Mam to samo wrażenie, kiedy patrzę na twój dom. - Czuł ból w skroniach, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •