[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przysyłać SMS z pogróżkami.
Lena była dość sceptyczna.
- Aha, i dlatego uważasz, że ten SMS przyszedł z
zaświatów, tak?
Zaczęłam szukać wymijającej odpowiedzi. Takie
twierdzenie rzeczywiście mogło się wydać dziwne. Mimo to...
- No cóż, to byłaby jakaś możliwość... Duchy mogą
oddziaływać na każdą materię. Wcześniej pisały niewidzialną
ręką na ścianach i tablicach, potem na elektrycznych
maszynach do pisania, to dlaczego miałyby nie wpływać na
komórki? Skoro duchy składają się z promieniowania, być
może więc najłatwiej im właśnie przebiegunować po swojemu
komórkę.
Lena milczała. Najwyrazniej była bardzo zdumiona albo
uważała mnie za stukniętą.
- Tylko nie przesadzaj - powiedziała wreszcie. - W tych
książkach są same brednie. Jeżeli chcesz potraktować
poważnie ten SMS, to rozejrzyj się za jego nadawcą z krwi i
kości, ponieważ on chce cię przed czymś ostrzec - czy to w
złych, czy w dobrych zamiarach. - I niczym Miss Marple we
własnej osobie spytała: - Jakiego zmarłego mógł mieć na
myśli? Kogo masz zostawić w spokoju?
- Przypuszczalnie Wilhelma von Sunderburga i tÄ™
nieznaną dziewczynę. Innymi zmarłymi się nie zajmowałam.
- No właśnie - kontynuowała przesłuchanie. - A kto
mógłby mieć interes w tym, abyś trzymała się od nich z
daleka?
Wzruszyłam ramionami i milczałam.
- Co powiesz na Roberta? - zaproponowała Lena. - Tak
go wkurzyłaś swoimi poszukiwaniami, że w ten sposób
próbuje ci je obrzydzić. Naprawdę musi myśleć, że zadajesz
się z nim tylko dlatego, aby dowiedzieć się jak najwięcej o
jego rodzinie. To na pewno podkopuje jego dumÄ™ i poczucie
własnej wartości.
Przedstawiła ten wniosek tak przekonująco, że uznałam go
za jak najbardziej prawdopodobny. Mimo że właściwie nie
spodziewałam się po Robercie podłej grozby po tak
romantycznym rejsie wieczornym. Poza tym właśnie
zaoferował mi dalszą pomoc w wyjaśnianiu sprawy.
- Nie, Lena - powiedziałam. - To na pewno nie jest
Robert.
Kto jednak poza nim wchodziłby w rachubę? Lena też nie
znała odpowiedzi. Postanowiłyśmy więc zająć się tym
problemem następnego dnia w szkole i się rozłączyłyśmy.
Położyłam się na łóżku i przymknęłam oczy. Zasnęłam?
Zniłam? Wydawało mi się, jakbym ponownie stała na tarasie
Sunderburgów, a dziadek Roberta Friedrich przemawiał do
mnie. Wyglądał jednak o wiele młodziej i wzięłabym go za
Roberta, gdyby nie miał na sobie tak staroświeckiego
garnituru.
%7łebym tylko zrozumiała, co do mnie mówił!
Ze snu na jawie wyrwał mnie dzwięk komórki. Lekko
zdezorientowana wbiłam wzrok w wyświetlacz, który
informował o nadejściu SMS - a. Może Lenie przyszło do
głowy, kto stoi za tym anonimowym SMS - em?
Mechanicznie otworzyłam wiadomość i przeraziłam się
kolejnÄ… grozbÄ….
Zostaw mnie w spokoju albo nieszczęście, które mnie
spotkało, zniszczy i ciebie!
Była północ, kiedy obudził mnie przenikliwy dzwonek
komórki. Tym razem nie był to SMS, tylko telefon, ale po
niesamowitej wieczornej wiadomości obawiałam się odebrać.
Nie znałam nikogo, kto mógłby dzwonić do mnie tak pózno w
nocy, a więc dzwoniący telefon nie mógł oznaczać niczego
dobrego. Podczas gdy myślałam gorączkowo, drżąc na całym
ciele, komórka zamilkła. Ale tylko po to, by po chwili
rozdzwonić się na nowo. Wkrótce uznałam, że nieodebranie
tak samo działało mi na nerwy jak odebranie, i wcisnęłam
zieloną słuchawkę na klawiaturze komórki. Nikt się jednak nie
odezwał.
- Tak, słucham? Kto to? - spytałam poirytowana i wtedy
coś usłyszałam - jakby z bardzo daleka docierało do mnie
ciche, upiorne łkanie, które powoli stawało się coraz
głośniejsze i wreszcie zakończyło się boleśnie długą i wysoką
kadencją. Brzmiało to niczym jakaś przejmująca grozą
muzyka sfer. I nagle, zanim zdążyłam ponowić swoje pytania,
połączenie zostało przerwane.
Spojrzałam na wyświetlacz, ale dzwoniący ukrył swój
numer. Albo wcale go nie miał, pomyślałam bojazliwie,
ponieważ jest nie z tego świata. Dlaczego, zastanawiałam się,
dlaczego dostaję te dziwne wiadomości? Czy naprawdę grozi
mi niebezpieczeństwo, ponieważ wpadłam na trop tajemnicy,
która powinna jednak pozostać przykryta kurzem historii?
Resztę nocy przespałam zle, dlatego następnego ranka
byłam naprawdę zadowolona, że mogę pójść do szkoły i
opowiedzieć Lenie o dziwnym telefonie.
- Ten komórkowy terror naprawdę zaczyna mi się nie
podobać! - wypaliła od razu, obstając twardo przy
twierdzeniu, że ktoś w ten sposób usiłuje mnie powstrzymać
od dalszych poszukiwań, bez względu na to, czy ostatni
telefon brzmiał jak nie z tego świata, czy nie. - Założę się, że
robi to ktoś bardzo z tego świata, w dodatku ma w tym własny
interes. A zastosował kilka trików, żeby to wszystko wydało ci
siÄ™ naprawdÄ™ upiorne!
Westchnęłam głęboko. Tak chętnie przyznałabym jej
rację, ale była przecież ta książka, w której znajdowało się
mnóstwo informacji o wiadomościach z zaświatów! I mimo że
wcale nie chciałam się do tego przyznać, wciąż trochę
wierzyłam w duchy. Może i dlatego, że podejrzewanie o taki
czyn kogoś z mojego otoczenia wydawało mi się jeszcze
bardziej niepokojÄ…ce.
Dobrze, że nie czeka nas żadna klasówka, pomyślałam.
Dziś na pewno bym ją położyła.
Po lekcjach znów poszliśmy z Yannikiem do archiwum
miejskiego, aby poszukać innych ciekawych faktów o rodzinie
Sunderburgów.
- Wstąpimy na kebab? - spytał po drodze. - Jestem
piekielnie głodny.
Mimo że właściwie nie miałam apetytu, dałam się
namówić i chwilę pózniej siedzieliśmy obok siebie na
pozostałościach muru obronnego przed archiwum miejskich,
zgodnie żując kebaby.
Znów zwróciłam uwagę, jak dobrze robiło mi
towarzystwo nieskomplikowanego Yannika, człowieka, który
po prostu podchodził do życia pozytywnie i aktywnie oraz
realizował własne potrzeby i cele. Jakie proste musiało być
wszystko dla kogoÅ› takiego jak on.
Byłam naprawdę szczęśliwa, że w tej tajemniczej historii
miałam go u boku. Był uspokajająco neutralny, czego nie
mogłam powiedzieć o Robercie.
- Co jest? Nie smakuje ci? - spytał, kiedy mimowolnie
westchnęłam odrobinę za głośno.
- Smakuje, smakuje - powiedziałam, przełykając ostatni
kęs. - Zastanawiałam się tylko, - dlaczego mam tak
skomplikowane życie.
Wyjęłam komórkę z kieszeni, przywołałam jeden z
dziwnych SMS - ów i podsunęłam go chłopakowi pod nos.
- Co na to powiesz? Czy to sygnał z zaświatów? Zamiast
zatracić się w spirytualistycznych przypuszczeniach, Yannik
tylko się uśmiechnął.
- KtoÅ› ma chyba coÅ› przeciwko naszym badaniom!
Wydaje mi się, że naprawdę trafiliśmy na trop jakiejś gorącej
sprawy!
- Myślisz, że napisał to człowiek?
- No a niby kto? Duch? Nie sądzisz chyba, że Wilhelm
osobiście wysyła drogiej Conny SMS z zaświatów!
Właściwie wcale w to nie wierzyłam, mimo to
opowiedziałam mu, co wyczytałam w książce Wiadomości z
zaświatów.
- Czy nie byłoby możliwe, żeby za pośrednictwem
swojego promieniowania energetycznego zmarli wysyłali i
takie wiadomości? Pomyśl tylko o piszących mediach,
spisujących kiedyś piórem i atramentem to, co zmarli mieli do
powiedzenia. Albo o tajemniczych sygnałach alfabetem
Morse'a, które ostrzegały niektóre statki przed sztormem czy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]