[ Pobierz całość w formacie PDF ]

postaci. Kiedy dostrzegła tuż przed sobą zabłocone buty, gwałtownie uniosła
głowę.
Na widok Eda zamarła w bezruchu, a jej serce wypełniła dziwna
mieszanka radości i przerażenia. Marzyła, żeby znów być blisko niego, a
równocześnie bała się tego. A teraz, kiedy ta chwila nadeszła, patrzyła na niego
zakochanym wzrokiem i po raz pierwszy od trzech tygodni poczuła, że żyje.
Powoli wyprostowała się, trzymając widły tak kurczowo, jakby były
talizmanem chroniącym ją przed popadnięciem w szaleństwo. Pragnęła rzucić
się w jego ramiona, ale rozum nakazywał jej zachować rezerwę.
132
S
R
- Ed... - zaczęła drżącym głosem. - Co ty tu robisz?
- Szukałem ciebie. Millie powiedziała mi, że powinnaś być tutaj. - Uniósł
widły z ironicznym uśmiechem. - Dała mi je i kazała być użytecznym. - Wbił
widły w ziemię i zaczął kopać. - Co zamierzają tu posadzić?
- Grace mówiła, że irysy i tulipany. Ale mamy jeszcze dużo ciężkiej
pracy, zanim do tego dojdzie.
- Związek jest jak ogród. Musisz zasadzić w nim kwiaty, nawozić je i
przycinać, jeśli chcesz, żeby zakwitły - powiedział pogodnym tonem, a potem
nagle spoważniał. - Tęskniłem za tobą.
Perdita nie odezwała się ani słowem. Bała się, że zacznie płakać i mówić
mu, jak bardzo ona tęskniła za nim. Zaczęli kopać w milczeniu.
- Co u ciebie słychać? - spytał w końcu.
- Wszystko dobrze - skłamała. - A u ciebie?
- Jestem w kiepskiej formie.
- Przykro mi, Ed - wyszeptała.
- Nie chcę, żeby było ci przykro. Chcę, żebyś zmieniła zdanie.
- Ja... nie mogę - wyjąkała, cierpiąc katusze.
- Dlaczego nie możesz? Starałem się zaakceptować twoją decyzję, ale
zdałem sobie sprawę, że nie chcę żyć sam. - Potrząsnął głową. - Nie, zle to
ująłem. Nie chcę żyć bez ciebie. Nie chcę kobiety, która nie ma rodziców,
dzieci, psa czy odrywającej ją ode mnie pracy, nawet jeśli taka istnieje. Pragnę
tylko ciebie...
- Ed...
- Byłem żonaty, Perdito - przerwał jej. - Wiem, jak może być miło, kiedy
masz kogoś obok siebie. Kogoś, kto z tobą płacze i się śmieje. Kochałem Sue i
nic tego nie zmieni, ale ciebie też kocham. Chcę, żebyś była ze mną.
- Ale masz dzieci...
133
S
R
- Owszem, ale one nie zmieniÄ… mojego uczucia do ciebie.
Wziął od niej widły, wbił je w ziemię, a potem ściągnął jej ogrodnicze
rękawiczki i chwycił ją za ręce.
- W moim sercu jest miejsce dla ciebie i dla moich dzieci. ZadajÄ™ tylko
sobie pytanie, czy w twoim sercu jest miejsce dla nas wszystkich?
- Doskonale wiesz, że tak - odparła łamiącym się głosem, a do jej oczu
napłynęły łzy. - Kocham cię, Ed. I nie było sekundy, żebym za tobą nie
tęskniła. Ale ty zasługujesz na więcej, niż jestem w stanie teraz ci dać. Nie
mogę opuścić mamy ani umieścić jej w domu spokojnej starości, więc jak mam
ci dać to, na co zasługujesz?
Przyciągnął ją bliżej do siebie.
- Za bardzo przywykłaś do myśli, że musisz być za wszelką cenę
samodzielna. Wcale tak nie jest. Ja zawsze ci pomogę i ty pomożesz mnie, bo
będę tego potrzebował, wychowując Cassie i Lauren przez kilka następnych
lat!
- Słyszałam, jak się kłóciliście.
- To wiesz, że nie będzie łatwo - stwierdził z uśmiechem, a potem znów
spoważniał. - Stan zdrowia twojej matki nie ulegnie poprawie, dzieciaki nie
zrobią się nagle grzeczne i pomocne. Nie znudzą im się przyjęcia. Nie będą
dobrowolnie wyłączać telewizora, odrabiać lekcji bez narzekania i... nie
wybaczą mi, jeśli nie przekonam cię, żebyś za nas wyszła.
Perdita wybuchnęła śmiechem.
- Za was? Miałabym być żoną was wszystkich?
- Obawiam się, że tak. Ty wyszłabyś za całą rodzinę Merricków: za mnie,
za Toma, za Cassie i za Lauren, a ja ożeniłbym się z tobą i twoją matką. -
Otoczył dłońmi jej twarz. - Wyjdz za mnie i zamieszkaj z nami. Sprzedaj swój
apartament i wynajmij opiekunki dla matki na całą dobę. Ona tego wymaga,
134
S
R
ale to bynajmniej nie znaczy, że nie masz jej odwiedzać. Będziesz mogła
widywać ją codziennie. Jeśli przedłużą ci się godziny pracy, ja do niej wpadnę.
A jeśli oboje będziemy zajęci, to pójdą tam dzieci i sprawdzą, czy wszystko
jest w porzÄ…dku i czy czegoÅ› jej nie trzeba. Po to jest rodzina.
- Czy naprawdę uważasz, że ten związek nam się uda? - spytała, pragnąc
mu wierzyć.
- Nie będziemy tego wiedzieć, dopóki nie spróbujemy. Więc jak?
Spróbujemy?
- Tak. - Uśmiechnęła się do niego przez łzy.
Ed otoczył ją ramieniem i mocno przytulił.
- Więc wyjdziesz za mnie?
- Pod warunkiem, że wyjdę też za Toma, Cassie i Lauren - odparła z
uśmiechem, a on czule ją pocałował.
- Zatem zaczynamy razem nowe życie! - zawołał radośnie.
135
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •