[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jak długo to potrwa? - zapytał. - Kiedy będziemy wiedzieli?
- Nie jestem pewna. Od dwóch dni do miesiąca. Różnie bywa w zależności od fazy
księżyca. Może to zabrzmi jak przesąd, ale księżyc wpływa na aktywność zarodków -
wyjaśniła. - Więc musimy to brać pod uwagę. Im pełniejszy księżyc, tym lepiej. Możemy to
sprawdzić w dzisiejszej homeogazecie.
Wjechali na poziom, na którym znajdowało się jego mieszkadło.
- Jak obszerną pamięć będzie posiadał nowy... - zawahał się - nowe pokolenie
galaretniaków? Czy będzie pamiętać nas i to co się tu działo?
- To zależy, jak szybko udało mu się zareagować - odparła Joan, przeglądając
homeogazetę. - Jeżeli wydalił zarodki ze swego... - Zamknęła gazetę. - Zarodki powinny
rozwinąć się w ciągu najbliższych dni.
- A co by się stało - zapytał Chuck - gdybym wywiózł je z Terry? Z dala od wpływu
księżyca?
- Nadal by rosły, ale mogłoby to trwać dłużej. Co ci przyszło do głowy?
- Jeśli organizacja Hentmana wysłała kogoś po mnie - rzekł Chuck - i coś mu się
stało...
- Ach, tak, oczywiście - zgodziła się Joan. - Wyślą następnego. Być może w ciągu
kilku godzin, jak tylko zorientują się, że załatwiliśmy pierwszego. On mógł mieć
zainstalowany kardiobrzęczyk, więc otrzymali informację natychmiast po ustaniu akcji serca.
Myślę, że masz rację, Chuck. Powinieneś opuścić Terrę najszybciej, jak to możliwe. Ale jak?
Aby całkowicie zniknąć, musiałbyś mieć środki, pieniądze, a nie masz tego. Nie masz obecnie
żadnego zródła dochodów. Czy masz jakieś oszczędności?
- Mary przejęła nasze wspólne konto - odparł zamyślony. Usiadł i zapalił papierosa. -
Mam pomysł - odezwał się w końcu. - Ale wolałbym, żebyś go nie słyszała. Rozumiesz? Czy
mówię jak ktoś chory psychicznie i wystraszony?
- Mówisz po prostu jak ktoś niespokojny. I masz ku temu powody. - Podniosła się. -
Wychodzę na korytarz. Wiem, że chcesz zadzwonić. W tym czasie skontaktuję się z
Departamentem Policji w Ross, żeby przyjechali tu i zabrali tego mężczyznę ze skoczka. -
Przy drzwiach zawahała się. - Chuck, jestem szczęśliwa, że udało mi się powstrzymać ich od
zabrania ciebie. Ledwo mi się to udało. Dokąd miał lecieć skoczek?
- Wolałbym ci nie mówić. Dla twojego bezpieczeństwa.
Kiwnęła głową i drzwi się za nią zamknęły. Został sam.
Natychmiast zamówił rozmowę z biurem CIA w San Francisco. Zajęło to trochę
czasu, ale w końcu udało mu się odszukać swego byłego szefa, Jacka Elwooda. Był w domu,
z rodziną, i wideofon go zirytował. Nie był też zadowolony, gdy zobaczył, z kim rozmawia.
- Zróbmy interes - powiedział Chuck.
- Interes? Sądzimy, że bezpośrednio czy pośrednio ostrzegłeś Hentmana tak, że udało
mu się uciec. Czy nie tak było? Wiemy nawet, kto był twoim łącznikiem: ta gwiazdka z Santa
Monica, obecna kochanka Hentmana. - Elwood patrzył na niego wilkiem.
To było coś nowego. Chuckowi nie przyszło to wcześniej do głowy. Teraz jednak nie
miało to żadnego znaczenia.
- Interes - powiedział - który chcę z tobą zrobić, oficjalnie z CIA, jest taki: wiem,
gdzie jest Hentman.
- Nie dziwi mnie to. Dziwi mnie tylko, że chcesz nam to powiedzieć. Dlaczego,
Chuck? Czyżby jednak sprzeczka w szczęśliwej trzódce Hentmana?
- Organizacja Hentmana wysłała już jednego oprycha - odparł. - Udało nam się go
zatrzymać, ale po nim przyjdzie następny i jeszcze następny. Dopóki Hentman mnie nie
dostanie. - Nie chciało mu się wyjaśniać Elwoodowi zawiłości sytuacji. Jego były szef nie
uwierzyłby mu. - Powiem ci, gdzie ukrywa się Hentman w zamian za statek C-plus z CIA.
Międzyukładowy statek, jeden z tych małych militarnych pojazdów pościgowych. Wiem, że
masz ich kilka. Możesz poświęcić jeden, a dostaniesz za to coś o wielkiej wartości. I może
zwrócę statek - dodał. - Na razie jednak go potrzebuję.
- Mówisz tak, jakbyś próbował zwiać - powiedział ostro Elwood.
- Bo tak jest.
- W porządku. - Elwood wzruszył ramionami. - Wierzę ci, dlaczego nie? I co z tego?
Powiedz mi, gdzie jest Hentman, a w ciągu pięciu godzin będziesz miał statek.
Innymi słowy - pomyślał Chuck - odłożą dostawę, dopóki nie sprawdzą mojej
informacji. Jeżeli nie znajdą Hentmana, nie będzie statku. Będę czekał na próżno . Ale trudno
było spodziewać się czegoś innego od pracownika CIA. Taki mieli zawód, życie było dla nich
wielkÄ… partiÄ… pokera.
- Hentman jest na Lunie, w Brahe City - powiedział z rezygnacją.
- Czekaj w swoim mieszkadle - odparł natychmiast Elwood. - Statek będzie tam przed
drugą nad ranem. Jeżeli... - przyjrzał się Chuckowi.
Chuck przerwał połączenie i podniósł wypalonego papierosa z krawędzi stolika. Cóż,
jeżeli statek się nie pokaże, to będzie koniec - pomyślał. Nie miał żadnego innego planu,
żadnego alternatywnego rozwiązania. Joan Trieste mogłaby go jeszcze uratować, mogłaby
nawet przywrócić mu życie, gdyby wysłannik Hentmana zabił go... Ale jeżeli zostanie na tej
planecie, w końcu go znajdą i zniszczą. Usługi detektywistyczne były na wysokim poziomie.
Po pewnym czasie zawsze odnajdywały cel, jeżeli tylko nie opuścił on Terry. Ale Luna, w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]