[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ODROBINA SZALEŃSTWA
31
mógł, ale naprawdę się cieszę, że tu jesteś. On należy do
tego gatunku ludzi, którzy dają z siebie wszystko, ale
w końcu i on nie wytrzyma, prawda?
Elizabeth kiwnęła potakująco głową.
– Wiem, co masz na myśli.
Nagle drzwi wejściowe otworzyły się i zawieszony
nad nimi dzwoneczek delikatnie zadzwonił. Do środka
weszło starsze małżeństwo. Kobieta przytrzymała drzwi,
czekając, aż wejdzie za nią mąż posługujący się bal-
konikiem.
– Jean i Fred, witajcie. Usiądźcie na chwilę – za-
prosiła Daphne.
Małżonkowie obrzucili Elizabeth taksującym spojrze-
niem i uśmiechnęli się do niej.
– Działasz jak magnes. Będziesz miała dziś komplet
pacjentów – stwierdziła Daphne.
– Samych ciekawskich?
– Tak, no i oczywiście trochę turystów. Większość
tutejszych woli skorzystać z ubezpieczalni, oczywiście
jeśli nie wydarzy się nic nagłego, ale turyści najczęściej
zgłaszają się tutaj.
– Jaki to procent pacjentów?
– Prawie połowa, czasami nawet więcej. Zależy od
pory roku. W kwietniu i październiku odbywa się tu
festiwal, więc wtedy mamy naprawdę urwanie głowy.
– Listę pacjentów znajdę na biurku, tak?
– Tak. Tu są karty. Bierz pierwszą z wierzchu.
Elizabeth głośno odczytała nazwisko:
– Pan Caplan.
– Fred. Proszę zwracać się do mnie po imieniu. Od
razu poczuję się młodziej – zażartował mężczyzna z bal-
konikiem.
32
LUCY CLARK
Elizabeth uśmiechnęła się rozbawiona.
– W takim razie, Fred, zapraszam do gabinetu.
Poczekała, aż małżonkowie wejdą i usiądą, zajęła
miejsce za biurkiem i szybko zerknęła na notatki Mitcha.
Zaczęła się już przyzwyczajać do jego charakteru pisma.
– Z czym przychodzicie? – zapytała.
– Fred niedawno wrócił z Adelajdy – zaczęła Jean
– gdzie miał wszczepioną protezę stawu biodrowego.
– To było straszne. Nie cierpię dużych miast – wtrącił
Fred.
– Teraz, kiedy zrobiło się zimno, kaszle i oddycha ze
świstem, więc się o niego martwię – ciągnęła Jean.
Zimno? – zdziwiła się Elizabeth w duchu. Wiedziała
jednak, że dla tubylców spadek temperatury musi być
znaczny.
– Mieszkacie pod ziemią?
– Och, tak. Inaczej się nie da.
– A jak z biodrem po operacji?
– Zupełnie dobrze. Tina jest nie tylko pielęgniarką, ale
i fizjoterapeutką – odpowiedziała Jean za męża. – Wpada-
ła do nas i w końcu to ona zasugerowała, żebyśmy zgłosili
się do lekarza. Daphne była tak dobra, że zapisała nas na
dzisiaj. Gdybyś nie przyjechała, musielibyśmy długo
czekać, aż znalazłby się wolny termin u Mitcha.
Elizabeth nie znalazła w karcie notatek Tiny, za-
dzwoniła więc do Daphne z prośbą, żeby to sprawdziła.
Tymczasem zbadała Freda. Stwierdziła, że mimo bólu
odczuwanego przy pewnych ruchach wszystko jest na
dobrej drodze.
– A teraz chciałabym osłuchać ci płuca – oznajmiła
i założyła słuchawki. – Miałeś kiedykolwiek kłopoty
z oddychaniem? – zapytała.
ODROBINA SZALEŃSTWA
33
W karcie nie było wzmianki na ten temat.
– Nigdy – oświadczył Fred z dumą. – Jestem jednym
z niewielu górników, którzy nie nabawili się astmy. Co
prawda przez to biodro od pewnego czasu nie pracuję
i chyba już nie zjadę pod ziemię... [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •