[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z której wystrzelił ładunek światła, wysyłając go w pustkę
między światami. Użyj swojej siły i mocy wyroczni, by
uratować nas wszystkich.
ROZDZIAA 29
Eva chodziła nerwowo z pokoju do pokoju, podzi-
wiając piękne dzieła sztuki i drogie bibeloty gustownie
rozmieszczone w całym domu. Przesunęła palcami po
chropawej ścianie i uśmiechnęła się do wspomnień. Kiedyś
wraz z Bridget bawiła się w tym korytarzu w modelkę na
wybiegu, wykorzystujÄ…c kosztowne ubrania z garderoby
pani Falling. Ciekawe, że nie zdradziły ich sosnowe klepki
podłogi, które teraz skrzypiały pod jej ciężarem.
Oparła się o drzwi pokoju Bridget, wdychając uno-
szący się zawsze w powietrzu leciutki zapach kwiatów.
Spędziły niezliczone letnie wieczory na poszukiwaniu
odświeżacza powietrza czy świecy zapachowej, które od-
powiadałyby za ten aromat, aż w końcu Bridget stwier-
dziła, że to najwyrazniej ona tak pachnie. Eva weszła do
pokoju i stanęła na miękkim białym dywanie, pozwalając
bosym stopom wplatać się w aksamitne nitki i zatracając
siÄ™ we wspomnieniach.
Przenikliwy dzwonek telefonu położył kres błogości.
Stała bez ruchu, wstrzymując oddech, jak gdyby każdy
ruch mógł ją zdemaskować przed dzwoniącym. Gdy
dzwonienie ustało, rozluzniła się i opuściła ramiona.
Przysiadła na skraju łóżka, przesuwając palcami po kwie-
cistym wzorze na grubej kołdrze. Tęskniła za czasami na-
grywania udawanych teledysków i plotkowania pod
miękkimi kocami. Tamte lata wydawały się takie odległe...
Telefon znów ryknął. Ruszyła za dzwiękiem do
kuchni. Na ścianie wisiał staroświecki aparat stacjonarny.
Zawahała się moment, po czym odebrała.
Halo? mruknęła cicho, by nie dać się rozpoznać.
Wreszcie. Westchnienie Bridget zabrzmiało
w słuchawce jak zawierucha. Bałam się, że w ogóle nie
odbierzesz. Ze też musiałaś zostawić komórkę w szpitalu.
Pewnie tak jest lepiej. Przynajmniej gliniarze nie
mogą jej namierzyć. Odzywali się do ciebie?
Na szczęście nie. Chyba stwierdzili, że jestem poza
podejrzeniem.
Super! W końcu jakieś dobre wieści.
A nie mówiłam, że niepotrzebnie się o mnie mar-
twisz?
Wciąż nie jestem o tym przekonana...
Spadaj, palancie! zawołała Bridget tak głośno, że
Eva musiała odsunąć słuchawkę od ucha. Sorry, właśnie
jadę z roboty, a jakiś palant co chwila omal nie najeżdża mi
na zderzak. Zwir cholerny. Odchrząknęła, następnie
kontynuowała: Co mówiłaś?
Rozumiem, że nie wylali cię za wczorajsze spóz-
nienie?
Nawet im to przez myśl nie przeszło. Ale wyobra-
żasz sobie, że kazali mi dziś rano otworzyć sklep?
A mówiąc rano , mam na myśli dziki świt. Przed dzie-
wiÄ…tÄ…! Szef ewidentnie ukarze mnie za wczorajszy wie-
czór. A skoro o wieczorach mowa, jak poszło?
W porządku. Alek się zmył. Poszedł do Tartaru
sprawdzić, czy jego matki pozwolą mi na trochę się u niego
zadekować. Przycisnęła słuchawkę ramieniem i grzebała
w spiżarni. Dziwacznie to brzmi.
Dla mnie ważniejsze jest to, czy do czegoś doszło.
Eva ostrożnie ruszyła w stronę stołu, starając się nie
upuścić paczki krakersów, puszki topionego sera i słoika
oliwek.
Niby do czego?
Czy naprawdę muszę się wyrażać jaśniej?
Nie. Obróciła się do zlewu i umyła ręce. Gdzie
trzymacie noże?
O rany, ty mnie wykończysz! jęknęła Bridget.
Eva wytarła ręce papierowym ręcznikiem i otworzyła
szufladÄ™.
Przestań się bawić sztućcami i odpowiedz na pyta-
nie! Przespałaś się z nim?
Co? Nie, nawet nie przyszło mi to do głowy. Za dużo
siÄ™ dzieje. Poza tym Å‚Ä…czy nas coÅ› innego.
Za dużo się dzieje? Obie wiemy, że jak poprosisz
faceta, żeby się pospieszył, może się zmieścić w... no nie
wiem, w dwóch minutach? Czasem nawet nie musisz nic
mówić, a on skończy, nim sobie uświadomisz, że zaczął.
Bridget zachichotała. Napalasz się na niego, więc na-
prawdę nieważne, czy coś między wami jest. Wystarczy, że
pstryknie, a polecisz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]