[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pracowała jako kelnerka.
- 57 -
S
R
Zanne pokręciła głową.
- Na razie daję sobie świetnie radę - powiedziała. - To miły chłopak i
lubię go, ale jest trochę... przemęczony - dokończyła i wszyscy wybuchnęli
śmiechem.
W drodze powrotnej udało się jej uniknąć jego towarzystwa. Pomogły jej
w tym koleżanki i Mike dostał miejsce daleko od niej. Po powrocie do ośrodka
wszyscy poszli do świetlicy. Zanne została, mówiąc, że pójdzie wcześniej spać.
Nie była jednak wcale senna, weszła więc do głównego budynku.
Cieszyła ją praca w ośrodku, ale wiedziała, że to tylko czasowe zajęcie. Wkrótce
będzie musiała zastanowić się nad przyszłością. Powinnam już dawno studiować
medycynę, pomyślała.
Błąkała się bez celu po korytarzach, aż w końcu weszła do pokoju dla
personelu. Było to przytulne pomieszczenie, wyłożone boazerią z mahoniu, w
którym stały skórzane fotele. Była tu sama, sięgnęła więc po gazetę i próbowała
skupić się na czytaniu.
Nie słyszała, że ktoś wchodzi do środka; musiał skradać się na palcach.
Kiedy jednak wstała po inne czasopismo, zobaczyła, że stoi przed nią Mike.
- W końcu jesteśmy sami! - powiedział i zanim Zanne zorientowała się, co
zamierza zrobić, objął ją i zaczął całować.
Była tak zaskoczona, że nie mogła się ruszyć. Nie chciała tego pocałunku,
który raczej rozgniewał ją, niż przestraszył. Nagle usłyszała czyjeś kroki i
obydwoje odwrócili głowy, żeby spojrzeć na otwierające się drzwi. Zanne
poczuła suchość w gardle. W drzwiach stał Neil Calder.
Był ostatnim człowiekiem, którego spodziewała się tu spotkać. Przez
chwilę stali nieruchomo; Zanne w uścisku Mike'a, Neil z ironicznym uśmiechem
na twarzy. Tym razem miał na sobie grube spodnie i niebieski sweter, którego
rękawy podwinął. Jej uwagę zwróciły silne, lekko owłosione ręce. Spostrzegła
też, że ma podkrążone ze zmęczenia oczy.
- Widzę - przerwał milczenie Neil - że pani szybko nawiązuje znajomości.
- 58 -
S
R
Odwrócił się i wyszedł na korytarz. Zanne odzyskała nagle siły.
- Puść mnie! - syknęła, po czym wybiegła na korytarz. - Doktorze Calder!
- zawołała.
Zatrzymał się i odwrócił w jej stronę.
- Doktorze Calder - zaczęła chaotycznie, nie mając czasu, żeby poukładać
myśli. - Chcę panu coś powiedzieć. Nie pocałowałam tego mężczyzny, tylko on
mnie. Był pijany i nie wiedział, co robi. Kiedy otrzezwieje, porozmawiam z
nim.
Przerwała, żeby nabrać tchu. Neil patrzył na nią tak, jak podczas
rozmowy kwalifikacyjnej; z onieśmielającym, chłodnym wyrazem twarzy. W
końcu jednak spostrzegła, że jego mięśnie nieznacznie się rozluzniły.
- Przecież nie musi pani się przede mną tłumaczyć.
- Wiem. Dbam jednak o swojÄ… opiniÄ™, a w takiej sytuacji nietrudno o
błędne wnioski.
- Ma pani rację. Przykro mi, że pochopnie panią osądziłem. Zapadła cisza
i Zanne poczuła, że złość jej powoli przechodzi.
Zaczęła się zastanawiać, czy nie zareagowała zbyt spontanicznie.
Właściwie nic się takiego nie stało; ma prawo całować kogo zechce. Nie
powinno zależeć jej na opinii tego człowieka. Poza tym zjawił się tak
nieoczekiwanie! Miała nadzieję, że już nigdy go nie zobaczy.
- Co pan tu robi? - zapytała spokojnie. - Myślałam, że jest pan w
Chamonix czy w innym podobnym miejscu.
- Rzeczywiście - przytaknął. - Byłem tam do dzisiaj rano. Po południu
przyleciałem do Manchesteru, skąd przyjechałem prosto tutaj. Myśli pani, że
mógłbym się czegoś napić lub coś zjeść?
- W pokoju dla personelu jest taca z herbatÄ… i kawÄ…. ZrobiÄ™ panu kanapkÄ™.
- To cudownie, choć nie chciałbym pani fatygować. Może obsłużę się
sam?
- 59 -
S
R
- Jeszcze chwila, a będzie pan musiał - odparła ostro. - Moja chęć
niesienia pomocy ma swoje granice.
Na szczęście pokój był pusty. Neil opadł na fotel, a ona podeszła do tacy i
wzięła chleb. Musiała się czymś zająć, żeby nie myśleć, ponieważ nie potrafiła
jeszcze poradzić sobie ze sprzecznymi uczuciami, które nią targały.
Zaparzyła herbatę i przygotowała mu kanapkę z serem i z szynką.
- Wciąż nie powiedział mi pan, co pan tutaj robi? - spytała ponownie, tym
razem już bardziej spokojna.
- John to mój dobry znajomy. Powiedział mi, że panią zatrudnił.
Właściwie to ja wywiesiłem ogłoszenie w szpitalu. Tego mi było trzeba - dodał,
odbierając od niej filiżankę.
Pijąc małymi łykami herbatę, wyjaśnił jej powód swojego przyjazdu. Była
tak zaskoczona jego słowami, że o mały włos nie wypuściła wszystkiego z ręki.
- Mam zamiar przeprowadzić tu pewne badania młodych ludzi przed
kursem i po jego ukończeniu. Oczywiście wszyscy zgłosili się na ochotnika.
Chcę pobrać próbki ich krwi.
Zanne powoli osunęła się na fotel.
- Więc będzie pan tu pracował...
- Tak, z panią. Pani pomoc jest dla mnie niezbędna, szczególnie jeśli
chodzi o dziewczęta.
Chyba nie zdawał sobie sprawy, jakie wrażenie zrobiła na niej jego
wypowiedz. Nie chciała mieć nic wspólnego z tym człowiekiem, a okazuje się,
że będą razem pracować.
Podała mu kanapkę i nalała sobie herbatę. Przyszło jej na myśl, że dwa
kieliszki białego wina, które wypiła wcześniej, to stanowczo za dużo, bo teraz
nie mogła pozbierać myśli.
Tymczasem Neil odstawił pustą filiżankę.
- Z przyjemnością napiłbym się jeszcze - rzekł proszącym tonem, więc nie
wypadało jej odmówić.
- 60 -
S
R
W tym momencie do pokoju wbiegł John i przeprosił Neila za swą
nieobecność. Zwracali się do siebie jak starzy przyjaciele.
- To był kiedyś twój pokój - zauważył John. - Możesz zawsze wrócić.
Niestety muszę już iść, ale zobaczymy się jutro rano. Zanne, dziękuję, że
dotrzymujesz mu towarzystwa.
- Miałam ciężki dzień - powiedziała cicho, kiedy John wyszedł. - Chyba
[ Pobierz całość w formacie PDF ]