[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziecko następcy tronu. Nawet gdyby się bardzo z Maximem kochali, ale nie byłaby w
ciąży, król nigdy by się nie zgodził na to małżeństwo. Zastanawiała się, po czyjej stronie
stanąłby wtedy Maximo. Cóż, nigdy się tego nie dowie. Poza tym ta wiedza nie była jej
do niczego potrzebna. Nie kochała go przecież. W ogóle nic do niego nie czuła. Szano-
wała go. Podziwiała jego siłę, odpowiedzialność i miłość do nienarodzonego dziecka, ale
to wszystko.
Poczuła uścisk jego dłoni pod stołem. Delikatnie wodził kciukiem po jej nadgarst-
ku, a emocje, jakie wywołał ten dotyk, dobitnie świadczyły o tym, jaka z niej kłamczu-
cha. I kogo próbowała oszukać? Samą siebie?
- Cieszę się, że tak mówisz, ojcze - usłyszała głos Maxima.
- Oczywiście nie wezmiecie tylko ślubu cywilnego. Oczekuję prawdziwej ceremo-
nii w kościele, a przedtem oficjalnych zaręczyn. Nie będziemy traktować twojego mał-
R
L
T
żeństwa jak czegoś, czego należy się wstydzić. Dasz naszej ojczyznie następcę tronu i
należy to odpowiednio uczcić.
Jego żona wyglądała tak, jakby połknęła cytrynę i popiła octem.
- No cóż, ślub jest niezbędny, jeśli nie chcemy w rodzinie bękarta.
Alison na chwilę straciła dech. Ze złości pociemniało jej przed oczami, a dłonie za-
częły się trząść jak w febrze. A więc Maximo miał rację. Gdyby się nie pobrali, ich
dziecko byłoby narażone na niewybredne komentarze nie tylko ze strony mediów, ale
także własnej rodziny.
- Nie pozwolę, by ktokolwiek mówił w ten sposób o naszym dziecku - wybuchła,
nim była w stanie zapanować nad słowami cisnącymi się na usta. - Nie pozwolę, by kto-
kolwiek je skrzywdził. Nigdy.
Maximo ujął ją pod brodę i odwrócił jej twarz w swoją stronę.
- Nikt nie skrzywdzi naszego dziecka, cara. Nie dopuszczę do tego. - Rzucił w
stronę matki wściekłe spojrzenie. - To twój wnuk, mamo. Pomyśl o tym, zanim zaczniesz
wygłaszać tego typu uwagi.
Zerwał się z miejsca i pociągnął za sobą Alison.
- Zjemy kolacjÄ™ w naszym pokoju.
Gdy tylko znalezli się w pustym korytarzu, wypuścił jej dłoń z uścisku.
- Nie poszło nam najlepiej - stwierdziła ze smutkiem Alison.
- Nie było tak zle. Spodziewałem się takiej reakcji. Moja matka kochała Selenę jak
córkę. To dla niej trudna sytuacja.
- W takim razie może powinna się dowiedzieć, że ona nie mogła...
- Selena nie chciała, by ktokolwiek o tym wiedział. Bała się, że rodzice będą na nią
patrzeć jak na nieudacznicę.
- Przecież to śmieszne. Niemożność posiadania dzieci nie czyni człowieka nie-
udacznikiem - odparła, dorównując mu kroku, gdy zaczęli wchodzić po schodach.
- Moja żona miała inny pogląd na tę sprawę. To matka nas sobie przedstawiła. We-
dług niej Selena była idealną żoną. Jej rodzina była zamożna i szanowana, a ona sama
posiadała wszystkie cechy idealnej kandydatki na księżnę. Była piękna, obyta i uta-
lentowana. Matka nie miała wątpliwości, że będzie też idealną matką.
R
L
T
- Rozumiem, dlaczego chcesz utrzymać w tajemnicy to, w jaki sposób poczęło się
nasze dziecko. Nie martw siÄ™, nikomu nie powiem.
Pomimo że twarz Maxima, gdy opowiadał o Selenie, wyglądała jak wykuta z ka-
mienia, zimna i bez emocji, widziała w jego oczach ból i przejęła się tym. Bardziej niż
powinna. yle się dzieje, jeśli nie potrafi być obojętna wobec jego smutku. Współczuła
mu i zapragnęła w jakiś sposób ulżyć jego w cierpieniu. Czy to dlatego, że nosiła w sobie
jego dziecko? Dzięki temu maleństwu istniała między nimi więz, której nie mogła zigno-
rować. Ten mężczyzna stał się częścią jej życia, bez względu na to, czy tego chciała, czy
nie.
Kiedy wrócili do części pałacu, którą zajmowali, Maximo zaprowadził ją do swojej
własnej jadalni, która w niczym nie przypominała monumentalnej sali z antykami, w ja-
kiej spożywali posiłki jego rodzice. Ta jadalnia była wymarzonym miejscem dla rodzin-
nych posiłków. Alison tym razem bez trudu wyobraziła sobie hasające wokół stołu dziec-
ko z umorusaną odbitej śmietany twarzyczką. Zastanawiała się, do kogo będzie podobne.
Czy będzie miało jasną karnację tak jak ona, czy też oliwkową po ojcu. I nagle zrozumia-
ła, że po raz pierwszy pragnęła, by Maximo był częścią jej rodziny, by uczestniczył w
życiu jej i dziecka. Nie był już przeszkodą na drodze jej idealnie zaprogramowanego ży-
cia. Stał się kimś ważnym, kimś potrzebnym i ta myśl napełniała jej serce nieznaną do-
tychczas słodyczą.
- Masz ochotę na coś specjalnego do jedzenia? - spytał Maximo.
Był taki przystojny. Nie mogła tego nie zauważać. Miała ochotę wciąż na niego pa-
trzeć, podziwiać jego męską urodę, chłonąć go wszystkimi zmysłami.
- Szczerze mówiąc, wszystko budzi we mnie teraz odruch wymiotny, więc wszyst-
ko jedno, co dostanÄ™ do jedzenia.
- No dobrze, w takim razie poproszę obsługę o to samo, co dostali moi rodzice.
Kilka minut pózniej niewysoka kobieta w specjalnym uniformie postawiła przed
nią tacę oraz szklankę z imbirowym napojem. Alison nawet nie zerknęła na to, co kryje
się pod pokrywką, tylko sięgnęła po sok i zaczęła łapczywie pić.
- Powinnaś coś zjeść - upomniał ją Maximo. - Jesteś zbyt szczupła.
R
L
T
- Wcale nie jestem za szczupła - zaprzeczyła gwałtownie. - Mój doktor twierdzi, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]