[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ramieniu. Tymczasem ludzie Simona opróżniali skrzynie i szuflady, zaglądali
pod łóżko i grzebali w szafie. Anne nienawistnym wzrokiem patrzyła na
Simona, który tym razem nie przyłączył się do poszukiwań. Dobrze wiedziała,
że próbuje sprowokować ją do wybuchu złości. Tylko czekał, aż będzie chciała
im przeszkodzić. Zacisnęła więc zęby i stała spokojnie, kiedy jeden z żołnierzy
wysypał na łóżko klejnoty jej matki. W milczeniu spoglądała na swoją bieliznę,
rozrzuconą w nieładzie po całej komnacie. Co za głupcy - myślała. Niczego nie
znajdą. Ta pewność dawała jej siłę, żeby cicho przeczekać ów najazd na jej
pokoje. Simon Greville został w tej potyczce pokonany, ale przecież to był
zaledwie poczÄ…tek wojny.
Nagle jakiś żołnierz wydał okrzyk zachwytu i wyjął ze szkatułki piękny,
perłowy naszyjnik.
- To należało do mojej matki - głucho warknęła Anne. - Nie do króla.
Odwróciła się do Simona.
- Chcesz mi zabrać także rodzinne pamiątki, milordzie? Może po prostu je
ukradniesz pod pretekstem, że nie są moje?
Simon uniósł brwi.
- Wystarczy mi twoje słowo. Skoro twierdzisz, że należą do ciebie, wierzę
ci, lady Anne. A swoją drogą świetnie pasują do królewskich zbiorów. Dziwi
mnie, że jeszcze ich królowi nie oddałaś. To chyba dowodzi braku lojalności?
- Nie pouczaj mnie, panie - odpowiedziała Anne. Znowu ją prowokował.
Nie mogła się powstrzymać. Ilekroć był w pobliżu, działał jej na nerwy.
- Zrobiłam już niemal wszystko, co do mnie należało -zawołała. - Nikt nie
może zakwestionować mojej wiernej służby.
Urwała z przerażeniem. Zdała sobie sprawę, że była nieostrożna.
Simon spoglądał na nią z niezmąconym spokojem.
- Ach, tak? Z chęcią wysłucham opowieści o tym, jak wiernie służyłaś
swojemu królowi.
- W to nie wątpię - rzuciła Anne i odwróciła się do niego tyłem, żeby nie
widział jej twarzy. - Skończyłeś, milordzie?
Simon szybkim spojrzeniem omiótł wnętrze komnaty.
- Na razie - odpowiedział.
Dał znak swoim żołnierzom i wyszedł. Słysząc stuk zamykanych drzwi,
Edwina odetchnęła z ulgą.
- On tak łatwo nie porzuci tropu, milady - zapowiedziała ponurym
głosem. - Wspomnisz moje słowa. Jest przebiegły.
- Nie uda mu się - odparła Anne. Próbowała uspokoić oddech. Popatrzyła
na swoje drżące ręce. To wszystko wina właśnie Simona Greville'a - pomyślała.
Mimo wysiłków, wciąż nie był jej obojętny.
Muna krzątała się po komnacie. Wkładała klejnoty i ubrania na miejsce.
W pewnej chwili uniosła wzrok. Była wyraznie zaniepokojona.
- Naprawdę uważasz, że lord Greville nie odkryje prawdy, Nan?
Anne przerwała porządki i spojrzała na nią.
- Nigdy się nie domyśli - odparła z przekonaniem. - yle szuka. Po
pierwsze, w niewłaściwych miejscach, a po drugie. .. nie tego, co trzeba.
Uśmiechnęła się.
- Lord Greville jest święcie przekonany, że gdzieś ukrywamy pieniądze
lub klejnoty z królewskiej szkatuły. Nawet nie przyszło mu do głowy, że bywają
rzeczy cenniejsze niż złoto. Prawdę mówiąc, widział już skarb, lecz nawet o tym
nie wie.
Póznym wieczorem Simon Greville poszedł odwiedzić brata. Henry nadal
był wyczerpany i stracił tyle krwi, że mimo protestów położono go do łóżka.
Niekiedy mijał cały dzień, zanim Simon znalazł choć chwilę, żeby bez
świadków porozmawiać z bratem o szczegółach jego pojmania. To, co usłyszał
od Henry'ego, jeszcze bardziej skłaniało go do pościgu za Gerardem Malvosier.
Systematycznie zaczął przeszukiwać okoliczne wsie. Szpiedzy zapewnili go, że
generał nie wrócił do Oksfordu ani nie dołączył do rojalistów w zachodniej
części kraju. A to oznaczało tylko jedno: Malvoisier wciąż jest blisko i cieszy
się wolnością. Po sromotnej ucieczce z Grafton bez wątpienia nie pali się do
spotkania z królem. Simon podejrzewał również, że chodzi o coś więcej. Jego
zdaniem Gerard Malvoisier pozostał w pobliżu Grafton, bo miał pewne plany
związane ze skarbem króla.
Jeszcze przed drzwiami komnaty Henry'ego lord Gre-ville nadal zachodził
w głowę, gdzie może być ukryta królewska szkatuła. Nieco wcześniej Henry
przesłał mu pilną wiadomość, że chce się z nim zobaczyć w jakiejś ważnej
sprawie. Jednocześnie przepraszał, że sam nie przychodzi. W jego stanie
zdrowia to było zrozumiałe. Simon z zaciekawieniem wysłuchał słów posłańca.
Był przekonany, że Henry mu opowie o oddziałach króla, planach wrogiego
generała i oblężeniu Grafton.
Kiedy wszedł, zobaczył Munę siedzącą przy łóżku Henry'ego. Młodzi byli
zupełnie pochłonięci rozmową. Henry roześmiał się, a Muna pochyliła się nad
nim z takim ożywieniem na urodziwej twarzy, jakiego Simon wcześniej nigdy u
niej nie widział. Do niedawna myślał, że tylko lady Anne ma w sobie tyle
wewnętrznej energii. Dopiero teraz w pełni zrozumiał, co jego brat widzi w
młodziutkiej Munie. To jej wrodzona dobroć i łagodność sprawiły, że tak bardzo
pociÄ…ga Henry'ego...
Muna zerwała się na jego widok. Uśmiech zniknął z jej twarzy jak
zdmuchnięty. Dygnęła lekko i natychmiast wymknęła się z komnaty. Simon
westchnął. Wyglądało na to, że w towarzystwie Henry'ego Muna zapomina, iż
stoją po przeciwnych stronach. A Simon, jako zarządca Grafton, był dla niej
uosobieniem wojny. Inni domownicy także go unikali. Twardo trzymali stronę
króla, więc mógł wymagać od nich zaledwie szacunku. Dla wszystkich była to
bardzo trudna sytuacja, bo na miejsce jednego wroga zjawił się następny.
Ledwie wyszli spod ciężkiej ręki Gerarda Malvoisier, a już przybył nowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]