[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanim zdążyłam odpowiedzieć, zniknęła.
- O co w tym wszystkim chodziło? - spytałam go, kiedy znalazł się przy mnie.
Westchnął, uniósł wolną rękę i przeczesał palcami włosy.
- Olivia ma rację - rzekł. - Lucas jest zdesperowany. Postanowił skorzystać z okazji i sprawdzić,
czy zdoła cię nakłonić do zdjęcia amuletu.
- Prawie go zdjęłam. Ten dzwięk, który wydawał, był potworny.
Chwycił mnie za rękę, co tuż pod szczytem kopuły odczułam bardzo wyraznie.
- Nie wolno ci tego zrobić, Alex! - prawie krzyczał, a na jego twarzy pojawił się wyraz
przerażenia. - Jeśli go zdejmiesz choćby na sekundę, kiedy w pobliżu znajdzie się ktoś taki jak Lucas...
umrzesz.
- Wiem o tym. Właśnie dlatego cię wezwałam. Byłam pewna, że nie dopuścisz, aby to się stało.
- Zcisnęłam jego rękę i zdobyłam się na blady uśmiech.
- A co by było, gdybym nie zdążył na czas? Mógłbym próbować i powtarzać wszystko tak jak
przedtem, ale nawet gdybym założył ci amulet, nie wiem, jak mógłbym go na nowo naładować. -
Pokręcił głową, wpatrując się w podłogę.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, żeby go pocieszyć, więc postanowiłam być ogólnie optymistyczna.
- Cóż, przynajmniej teraz wiem, do czego on jest zdolny. Robi hałas, a to nie może mnie
naprawdę skrzywdzić. Jeśli spróbuje jeszcze raz, po prostu będę go ignorować, dopóki się nie
pojawisz.
- A jeśli będziesz prowadzić samochód? Albo przechodzić przez jezdnię? W taki sposób też
może cię zabić!
- To nie miałoby sensu - odparłam. - Jeżeli mnie zabije, nie będzie mógł skraść moich
wspomnień. Nie martw się, Callum. Jestem pewna, że wszystko będzie w porządku.
- Matthew jest innego zdania.
To mnie przystopowało. Matthew był przywódcą żałobników.
- Tak? A co sugeruje?
- Uważa, że powinniśmy natychmiast opuścić katedrę i dobrze się zastanowić, zanim
przyprowadzę cię tu ponownie. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak... nieprzyjemni potrafią być
niektórzy z naszych, kiedy wiedzą, że jesteś w pobliżu.
Uniósł głowę i jego oszałamiające błękitne oczy napotkały moje spojrzenie.
- Będę nad tobą czuwał, obiecuję. Nikt cię nie skrzywdzi, dopóki będę przy tobie i będę mógł
cię obronić - mówił cicho, z napięciem i nie wątpiłam, że absolutnie szczerze. -Ale sądzę, że
powinniśmy posłuchać Matthew i natychmiast stąd wyjść.
Stłumiłam westchnienie, rozczarowana i zarazem pełna obaw. Naprawdę nie mogłam się doczekać,
kiedy znowu będę mogła dotknąć Calluma, objąć go i pocałować. Teraz na jego twarzy malowało się
napięcie, a mięśnie miał naprężone, gotowe do walki. Zarazem wydawał się lekko przezroczysty, więc
dotykanie go przypominało dotykanie waty cukrowej. Tak bardzo chciałam pogładzić go po ramieniu,
pocałować w szyję, przyciągnąć do siebie jego głowę... Odsunęłam od siebie te pragnienia i starałam
się skupić na bieżącym problemie. Jeśli ktoś wcześniej mnie zabije, nigdy nie zdołam ściągnąć Calluma
do mojego wymiaru.
- Okej, ty dowodzisz - zgodziłam się niechętnie, rzucając tęskne spojrzenie na schody
prowadzące na górę. Siliłam się na rzeczowy ton, ale widziałam, że Calluma nie opuszcza napięcie. -
Chyba powinniśmy wracać. Możesz mnie chronić, kiedy będę szła na dworzec i wsiadała do pociągu.
Potem nie powinnam mieć już żadnych problemów.
Gdy schodziliśmy na dół, rozglądałam się po galeriach, ale nie zauważyłam tam żadnego z
żałobników. Pewnie Mat-
64
thew ich zatrzymał, pomyślałam. Zastanawiałam się, czym mógł zagrozić istotom, których egzystencja
już i tak była straszna, które nie musiały jeść ani pić i były uwięzione na wieczność. Jaka kara mogłaby
powstrzymać Lucasa przed ponownym zaatakowaniem mnie? Aż się wzdrygnęłam na wspomnienie
jego twarzy wykrzywionej nienawiścią. Callum miał rację: powinniśmy wynieść się stąd jak
najszybciej.
Ruszyliśmy na dworzec. Miałam ze sobą kieszonkową mapę okolicy, mogłam więc wskazywać drogę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]