[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rzeczywistości. Skąd pan wie? Nie wie pan nawet, jaka będzie ta nowa
Rzeczywistość. Nie wie pan, czy w ogóle musi nastąpić ta nowa Rzeczywistość.
Dopiero co otrzymał pan mój raport. Trzeba go przeanalizować, zanim można
będzie skalkulować Zmianę, a cóż dopiero wystąpić o akceptację. Więc mówiąc,
że zna pan naturę Zmiany, pan kłamie.
Finge mógł zareagować na kilka różnych sposobów i podniecony Harlan
uświadamiał to sobie. Nie próbował między nimi wybierać. Finge mógł wyjść
udając bardzo obrażonego. Mógł wezwać agenta Bezpieczeństwa i aresztować
Technika za niesubordynację; mógł zacząć wrzeszczeć tak jak Harlan; mógł
natychmiast połączyć się z Twissellem i złożyć oficjalne zażalenie; mógł... mógł...
Finge nie zrobił nic w tym rodzaju.
Powiedział spokojnie:
Siadaj, Harlan, musimy o tym pomówić.
A ponieważ tego typu reakcja była całkowicie nieoczekiwana, Harlan
otworzył usta i usiadł zmieszany. Jego zacietrzewienie minęło. Co to może być?
- Pamięta pan oczywiście - powiedział Finge -jak mówiłem, że zlecony panu
problem w 482 Stuleciu polega na niepożądanym stosunku Czasowców bieżącej
Rzeczywistości do Wieczności. Przypomina pan sobie, prawda? - Mówił z
Å‚agodnym naciskiem, jak nauczyciel do nieco ograniczonego ucznia, jednak
Harlanowi wydawało się, że dostrzega twardy błysk w jego oczach.
- Niewątpliwie - odparł Harlan.
- Pamięta pan, jak mówiłem, że Rada Wszechczasów nie chciała akceptować
mojej analizy sytuacji bez specjalnych obserwacji potwierdzajÄ…cych. Czy nie
sugeruje to panu, że już skalkulowałem potrzebną Zmianę Rzeczywistości?
- A moje obserwacje potwierdzają założenia?
- PotwierdzajÄ….
- Więc właściwe ich zanalizowanie wymaga czasu.
- Nonsens. Pana raport nie ma żadnego znaczenia. Potwierdzeniem było to, co
mi pan powiedział przed chwilą.
- Nie rozumiem.
- Niech pan słucha, Harlan, i pozwoli sobie powiedzieć, co jest nie w
porządku z 482 Stuleciem. Wśród wyższych klas społeczeństwa, szczególnie
wśród kobiet, pokutuje mniemanie, że Wieczno-ściowcy są naprawdę wieczni;
dosłownie, że żyją wiecznie... Wielki Czasie, człowieku, Noys Lambent ci to
powiedziała. Powtórzyłeś mi jej oświadczenie dwadzieścia minut temu.
Harlan patrzył tępo na Finge'a. Przypominał sobie słodki, pieszczotliwy głos
Noys; gdy pochyliła się ku niemu i patrzyła mu w oczy. Pan żyje wiecznie. Jest
pan Wiecznościowcem?".
Finge kontynuował:
56
- Takie przekonanie jest niedobre, ale jeszcze nie tak bardzo grozne. Może
sprawiać pewne kłopoty, zwiększyć trudności sekcji, lecz kalkulacja wykaże, że
Zmiana byłaby potrzebna jedynie w niewielu przypadkach. Jeśli jednak Zmiana
jest pożądana, czy nie jest dla pana oczywiste, że muszą się zmienić, i to zmienić
maksymalnie, przede wszystkim ci mieszkańcy Stulecia, którzy ulegli
przesądowi? Innymi słowy - kobiety z arystokracji. Noys.
- Może być, ale spróbuję swojej szansy.
- Nie ma pan żadnej szansy. Myśli pan, że to pana urok i wdzięki przekonały
tę miękką arystokratkę, by padła w ramiona skromnego Technika? Harlan,
bÄ…dzmy realistami.
Harlan zacisnął wargi. Nie powiedział nic. Finge mówił:
- Nie domyśla się pan, że istnieje jeszcze inny przesąd, który ci ludzie
połączyli ze swą wiarą w wieczne życie Wiecznościowców? Wielki Czasie, Harlan!
Większość kobiet wierzy, że intymne stosunki z Wiecznościowcem zapewniają
śmiertelnej (jak myślą o sobie) kobiecie życie wieczne!
Harlan zawahał się. Znowu bardzo wyraznie słyszał głos Noys: Gdyby mnie
wzięto do Wieczności...".
A potem jej pocałunki. Finge ciągnął dalej:
- W istnienie takiego przesądu trudno było uwierzyć, Harlan. To nie miało
precedensu. Mieściło się to w granicach marginesowego błędu, tak że
kalkulowanie poprzedniej Zmiany w ogóle nie dało informacji na ten temat. Rada
Wszechczasów chciała więc mocnych dowodów, chciała konkretów. Wobec tego
wybrałem pannę Lambent jako typową przedstawicielkę jej klasy, a pana
wybrałem jako drugi obiekt...
Harlan zerwał się:
- Pan wybrał mnie? Jako obiekt?
- Bardzo przepraszam - powiedział Finge sztywno - ale to było konieczne. Pan
był bardzo dobrym obiektem.
Harlan patrzył nań nieruchomo.
Finge kręcił się pod tym spojrzeniem. Powiedział:
- Rozumie pan? Nie, nadal pan nie rozumie. Pan nigdy nie zwracał uwagi na
kobiety. Uważał pan kobiety i wszystko, co ich dotyczy, za nieetyczne. Nie, istnieje
lepsze określenie: uważał pan to za grzeszne. Tego rodzaju poglądy odbijają się
na pana powierzchowności i dla każdej kobiety ma pan tyle seksu, co zdechła
przed miesiącem makrela. Ale otóż i mamy kobietę: piękny, wypieszczony
produkt hedonistycznej kultury, kobietę, która płomiennie uwodzi cię w pierwszy
wspólny wieczór, dosłownie żebrząc o twój uścisk. Nie rozumie pan, że jest to
śmieszne, niemożliwe, chyba że... no cóż, chyba że jest to potwierdzenie, którego
szukamy.
Harlan wykrztusił z trudem:
- Mówi pan, że ona się sprzedała...
- Po co takie określenia? W tym Stuleciu seks nie łączy się z żadnym
wstydem. Jedynie dziwne jest to, że wybrała pana jako partnera. Zrobiła to dla
życia wiecznego. To jasne.
57
Harlan, ze wzniesionymi ramionami, zakrzywionymi jak szpony palcami, bez
żadnej rozsądnej myśli ani żadnej nierozsądnej, poza tym, by zdusić i stratować
Finge'a, rzucił się naprzód.
Finge cofnął się szybko. Błyskawicznym gestem, choć drżącymi rękoma,
wydobył eksploder.
- Ręce przy sobie! W tył!
Harlan zachował dość rozsądku, by się zatrzymać. Włosy miał potargane,
koszulę mokrą od potu. Oddychał ze świstem przez nozdrza. Finge odezwał się
urywanym głosem:
- Jak widzisz, znam cię bardzo dobrze i spodziewałem się, że możesz
gwałtownie zareagować. Będę strzelał w razie potrzeby.
- Wyjdz! - powiedział Harlan.
- Owszem, wyjdą. Tylko najpierw musisz mnie wysłuchać. Za zaatakowanie
Kalkulatora zostałbyś zdegradowany, ale nie będziemy się tym zajmowali.
Zrozumiesz jednak, że ja nie kłamałem. Noys Lambent, kimkolwiek będzie albo
nie będzie w nowej Rzeczywistości, zostanie uwolniona od swego przesądu. Bo
taki jest cel Zmiany. A bez tego przesądu, Harlan - głos Finge'a przekształcił się
niemal w warczenie -jak kobieta taka jak Noys mogłaby kochać mężczyznę
takiego jak ty?
Pulchny Kalkulator cofnÄ…Å‚ siÄ™ ku drzwiom, nie opuszczajÄ…c jednak
eksplodera.
Zatrzymał się i dodał szyderczo:
- Oczywiście, gdybyś ją miał teraz, Harlan, gdybyś ją miał teraz, mógłbyś się
nią cieszyć. Mógłbyś utrzymać ten związek i zalegalizować go. Ale teraz. Bo
Zmiana nastąpi szybko, Harlan, a potem nie będziesz jej już miał. Jaka szkoda,
że teraz" nie trwa długo, nawet w Wieczności, co?
Harlan nie patrzył już na niego. Więc jednak Finge zwyciężył. Nic nie widząc
patrzył w ziemię, a kiedy podniósł głowę, Finge'a już nie było - a czy zniknął pięć
sekund, czy piętnaście minut temu, Harlan nie umiał powiedzieć,
Godziny wlokły się upiornie, a Harlan czuł się jak zamknięty w więzieniu
własnej wyobrazni. Wszystko, co Finge mówił, było prawdą, oczywistą prawdą.
Obserwatorski umysł Harlana mógł patrzeć wstecz na związek między nim a
Noys, na ten krótki, niezwykły związek, który nabrał teraz zupełnie innego
znaczenia w jego oczach.
To nie był przypadek miłości od pierwszego wejrzenia. Jakże mógł w to
uwierzyć? Miłość od pierwszego wejrzenia do człowieka takiego jak on?
Jasne, że nie. Azy piekły go pod powiekami i czuł wstyd. Oczywiście, że to
sprawa chłodnej kalkulacji. Dziewczyna ma niezaprzeczalne walory fizyczne i nie
uznaje żadnych zasad etycznych, które by ją powstrzymały od wykorzystania
tych walorów. Wykorzystała je i nie miało to nic wspólnego z Andrew Harlanem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]