[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ale skoro i tak nie śpicie, chciałabym, żebyście pojechali do mnie do domu i sprawdzi-
li, czy nie ma jakichś wiadomości. Rawley powinien był już zadzwonić.
- O której pojechał? - spytała Magda, pojąwszy wreszcie powagę sytuacji.
- Rano. Przed południem. - Znów czuła łzy napływające do oczu. -Kiedy byłam z Hunte-
rem na jego ranczo.
- Och, kochanie, tylko się nie oskarżaj, proszę cię. Rawley sam chciał jechać, prawda?
Skinęła głową.
- Zabrał swoje rzeczy... dość sporo. Może ma zamiar... zostać z Troyem.
- Och, nic z tego nie będzie. - Magda potrząsnęła płomiennymi lokami. - Troy szybko bę-
dzie miał go dość. - Jenny patrzyła na nią szeroko otwartymi oczami. - Z tego, co o nim opo-
wiadałaś, nie jest to najbardziej cierpliwy facet na świecie, a piętnastoletni dzieciak może wy-
kończyć najłagodniejszego człowieka. Rawley jest wspaniały. Ale to tylko nastolatek.
- Myślisz, że będzie chciał wrócić? - spytała Jenny z nadzieją w głosie.
- Oczywiście. Jesteś jego matką.
- Jenny!
Allen! Jenny pobiegła do pokoju ojca.
- Nie krzycz! - szepnęła. - Proszę cię. Musisz się oszczędzać. - Rzuciła okiem na monito-
ry, jakby potrafiła zrozumieć cokolwiek z ich zapisów. Cienkie zielone linie wzbijały się w
górę, zapadały i falowały.
- Nic mi nie jest - oświadczył zirytowany Allen. - Miałaś wiadomości od Rawleya? - Za-
kaszlał. Jenny dotknęła jego ramienia.
- Tato, proszę - powiedziała błagalnie.
Przez chwilę nie mógł mówić, więc tylko machnął ręką w jej stronę.
- Musisz dać mu pieniądze - wychrypiał w końcu
- Pół miliona dolarów?
- Ile jest dla ciebie wart twój syn?
- Nie ma ceny, wiesz o tym. I wiesz równie dobrze, że to nic nie da. Rawley musi chcieć
wrócić do mnie.
- Zapłać Troyowi, a wyrzuci Rawleya natychmiast.
- Tato...
- Zrób to, Genevo. Wezwij mojego adwokata. Nazywa się Joseph Wessver. Powiedz mu,
że ma to załatwić. Będzie wiedział, co ma robić.
Jenny patrzyła na ojca z niepokojem. Wyglądał fatalnie. Stary, chory człowiek. Walczyli
ze sobÄ… tyle lat, wszystko przez pieniÄ…dze.
- Wykupiłeś mnie z tego małżeństwa. A teraz chcesz wykupić mojego syna.
Allen zdobył się na nikły uśmiech.
- To najlepsze inwestycje w moim życiu.
Jenny nachyliła się i ostrożnie pocałowała go w czoło. Kiedy odwracała głowę, dostrze-
gła w jego oczach błysk łez.
*
Hunter obudził się nagle. Wcześniej odwiedził kilka ulubionych miejsc Troya, a potem
wrócił pod dom Ratty'ego i zasnął. Obserwował teraz starego chevroleta, rzęcha, który powoli
wjeżdżał na swoje miejsce na parkingu. Drzwi otworzyły się z rozmachem i z samochodu wy-
skoczył Ratty. Przeciągnął się, sięgnął na tył auta i wyjmował z niego coś, co wyglądało na
sprzęt elektroniczny wart kilka tysięcy dolarów. %7łeby wnieść wszystko do domu, musiał obró-
cić kilka razy.
- Drobna kradzież z włamaniem, co stary? - szepnął cicho Hunter. -To z tego teraz żyje-
my?
Jak się to wszystko skończy, będzie musiał zadzwonić do Mamuta, żeby przymknął tego
dupka. Ale nie teraz. Jeszcze nie.
Znów zapadł w niespokojną drzemkę.
Zwitało, kiedy na parking wjechał zielony explorer. Zaparkował tuż obok chevroleta Rat-
ty'ego.
Rawley przeżywał koszmar. I wszystko z własnej winy. Dlaczego nie słuchał matki? Dla-
czego? Ten człowiek nie jest jego ojcem. Coś z nim jest nie w porządku. Potwornie znerwico-
wany, żuje gumę, tupie, jakby był na prochach. Może bierze metadon? Ale Rawley zaczynał
podejrzewać, że prawdziwym narkotykiem jest dla Troya zastraszanie. I seks, sądząc z tego,
co i jak mówił.
- Uprawiałeś już seks? - spytał go Troy, kiedy pędzili przez noc w stronę Zachodniego
Wybrzeża.
Rawley starał się ostrożnie sformułować odpowiedz. Przez krótki czas, jaki spędził z
Troyem, nauczył się, że należy podawać mu jak najmniej informacji.
- Byłem z dziewczynami - bąknął. Miał za sobą parę szalonych randek, które już niemal
przybliżały go do celu, ale kończyły się na niczym. Nie należał do chłopaków noszących w kie-
szeni prezerwatywy, a za wszelką cenę chciał uniknąć chorób wenerycznych.
- Twoja mama to zimna suka. Lodowata. Potrzebny jej dobry...
- Nie mów tak o mojej mamie! - wrzasnął Rawley bez zastanowienia.
- Myślałeś o niej kiedyś w taki sposób?
Rawleyowi zrobiło się czerwono przed oczami. Wiedział, że ojciec usiłuje go zranić, ale
to było podłe. Podłe i obrzydliwe. W ciemnym wnętrzu samochodu niemiło błysnął uśmiech
Troya.
- No, dalej, mały! - Russell prowadził nikczemną grę. - Zobaczmy, jak to na ciebie dzia-
ła! No, dalej, bekso! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •