[ Pobierz całość w formacie PDF ]
okno obok, potem na balkon. - To też nie. Czekaj, cofnij się. Czarne
włosy, krępy, brązowa kurtka? - spytała, otwierając jedno oko, żeby
spojrzeć na Adama.
- To on - potwierdził. - Możesz się rozejrzeć po mieszkaniu?
- %7łaluzje są opuszczone. Da się zajrzeć tylko przez małą szparkę w
zasłonie przy balkonie.
- Widzisz, co on robi?
- Rozmawia przez telefon. Czekaj... wstaje. Cholera, wychodzi. Już
idzie na dół. - Otworzyła oczy.
- Dobra. Niech Randel obserwuje go z bezpiecznej odległości i poproś
go o regularne raporty. WchodzÄ™.
- Nie, Adam. To może być niebezpieczne - zaprotestowałam. - Lepiej
w ogóle stąd spadajmy.
- Poradzę sobie. Jeśli ty się włamiesz. Dobra?
- %7łe co niby? Chwycił mnie za rękę.
- Matthew, bądz czujny i wspieraj tu Aine, kiedy będziemy na górze,
dobra?
- Okej - obiecał Matthew, a oczy lśniły mu z przejęcia. Gdy tylko
zobaczyliśmy, że znajomy Chloe wchodzi do
baru rybnego, podbiegliśmy z Adamem do drzwi.
- Otwieraj - syknÄ…Å‚ na mnie Adam ponaglajÄ…co.
- Niby jak?
- Mocą. Ułóż odpowiednio powietrze i zwiększ ciśnienie. Zamek sam
się powinien wtedy otworzyć.
- Chyba żartujesz. Mam otworzyć zamek powietrzem?
- Nie marudz, tylko to zrób. - Obejrzał się przez ramię. -I lepiej się
pośpiesz.
Serce waliło mi jak oszalałe, gdy przyłożyłam dłoń do dziurki od
klucza. Przymknęłam oczy, wyobraziłam sobie mechanizm w środku i
usłyszałam, że coś zgrzytnęło. Drzwi się otworzyły. Dech mi zaparło.
Włamanie poszło aż za prosto.
- Chyba nie powinniśmy, Adamie - szepnęłam, wchodząc za nim po
schodach.
- Tylko rzucimy okiem. - Obejrzał się na mnie i wskazał mi drzwi do
mieszkania. - Dawaj tÄ™ swojÄ… magiÄ™.
Znów przyłożyłam rękę do zamka i tym razem poszło jeszcze łatwiej.
Adam wszedł do środka, ale ja się zawahałam.
- Meg! - zawołał na mnie. - Musisz to zobaczyć.
Zaintrygowana weszłam do mieszkania. Wnętrze przypominało raczej
bazę wojskową niż dom. Salon wyglądał jak biuro. Wszędzie wisiały
tablice korkowe, a na nich najróżniejsze materiały - zdjęcia naszych
przyjaciół, szkoły, mariny, taty, Petry, mojego domu, nawet mojej
sypialni. Na dwóch laptopach widać było, co się dzieje w moim domu, w
szkole, w jakimś budynku, którego nie poznawałam, i u DeRisów.
Wszędzie tam musieli poinstalować kamery. Na tyłach drzwi wisiał
szkolny mundurek Chloe.
- Chryste! - zawołał Adam. - Nie wiem, czego się właściwie
spodziewałem, ale na pewno nie tego. - Wyciągnął komórkę i zaczął
cykać fotki.
Postanowiłam zajrzeć do sypialni. W jednej stały dwa jednoosobowe
łóżka, oba zasłane, jakby nikt w nich nie spał. W drugiej - łoże
małżeńskie, też zasłane, ale wyraznie używane. Otworzyłam szafę i
rzuciłam okiem na zawartość. Po jednej stronie wisiały ciuchy, w których
zwykle chodziła Chloe,
po drugiej znacznie poważniejsza garderoba. Pod nimi wciśnięta była
torba ze wszystkimi rzeczami, które sobie kupiła podczas naszej
wyprawy do miasta. Nawet nierozpakowana. Nie wierzyłam własnym
oczom. Kim ona jest? Czym ona jest?
- Megan! - krzyknął Adam z salonu. - Spadamy. - Ruszyłam w stronę
drzwi. Na stole zauważyłam jeszcze skoroszyt z moim imieniem, więc się
cofnęłam, żeby na niego spojrzeć. Zawierał szczegółowe raporty z
mojego życia, dzień po dniu. - Patrz - powiedział Adam, pochylając się
nade mną. Na biurku obok leżał wydruk biletu zarezerwowanego na
nazwisko Chloe. - Poleciała do Szwecji.
Zadzwonił telefon Adama, a jednocześnie rozległo się stukanie w
okno. Odebrał, a ja zajrzałam za zasłonę. To Randel walił dziobem w
szybÄ™.
Adam podbiegł w moją stronę.
- Wychodzimy. Facet już wraca. - Chciałam rzucić się do drzwi, ale
mnie powstrzymał. - Za pózno - szepnął, chwytając wydruk z rezerwacją
lotu Chloe. Rozglądał się wokół, gorączkowo szukając jakiejś drogi
ucieczki. - Musimy się schować.
- Tędy. - Wyciągnęłam go na balkon i zamknęłam za nami drzwi. -
Trzymaj się mocno. Nigdy jeszcze tego nie robiłam.
- Czego?
Przytuliłam go mocno i zeskoczyłam z balkonu. W uszach zahuczało
mi powietrze, gdy spadaliśmy, a żołądek ścisnął się jak na kolejce w
wesołym miasteczku, ale już po chwili powietrze wokół nas stało się
gęste i stworzyło rodzaj poduszki. Gdy moc zalała moje zmysły, wróciły
do mnie słodkie wspomnienia chwil, kiedy byłam okryta ciepłym kocem i
wtulona w mamę. Prąd powietrza zniósł nas powoli i bezpiecznie na
ziemię. W głowie mi jeszcze huczało od tej przyjemności, więc
roześmiałam się radośnie.
- Jestem pod wrażeniem - wybąkał Adam. - Przez chwilę naprawdę nie
wiedziałem, co zamierzasz.
Uśmiechnęłam się.
- Ma się swoje sposoby. A teraz naprawdę musimy stąd spadać.
Rozdział 12
Sidła
Wpadliśmy do domu, od progu wołając Fionna i Riana.
- Co się stało?! - wykrzyknął Fionn.
- Chloe... - rzucił Adam i podał mu komórkę ze zdjęciami. - Całe jej
mieszkanie to punkt obserwacyjny. MajÄ… na oku nasz dom, Megan...
Fionn westchnÄ…Å‚.
- Rycerze. Tak jak podejrzewałem. Hugh, chodz tu natychmiast!
- Podejrzewałeś? - jęknęła Aine. - Dlaczego niczego nie powiedziałeś?
- Uznałem, że najlepiej będzie podjąć grę, bo wiedziałem, że nie ma
sposobu, żeby się ich zwyczajnie pozbyć. Założyłem, że póki będziemy
się zachowywać tak, jakbyśmy niczego nie podejrzewali, będą się
trzymać na dystans.
- Na dystans to na pewno się nie trzymali - mruknęła Aine. -
Powinieneś był nam powiedzieć.
Fionn zmrużył oczy.
- O czym ty mó...
- Tak? - pojawił się Hugh z niepewną miną. - Co się stało?
- Kazałeś Rycerzom nas śledzić? - spytał Fionn. Hugh spuścił wzrok.
- Zakon wiedział, że nie zgodziłbyś się na to, musieliśmy więc działać
dyskretnie.
Fionn stał zupełnie nieruchomo.
- Powtarzacie nam, że możemy wam ufać - wycedził przez zęby - ale
tak naprawdę wciąż nas oszukujecie. Byliśmy pod obserwacją, nim się
nam przyznałeś, że doszło do reaktywacji, prawda?
- To dla waszego dobra. Rycerze i Rada nalegali. Fionn, teraz
wszystko naprawdę wygląda zupełnie inaczej.
- Wysyłanie Chloe, żeby się zaprzyjazniła z dzieciakami, to żałosne
zagranie, nawet jak na Rycerzy. Mówisz, że jest inaczej, ale zbliżając się
do nas tak bardzo, oni już złamali zasady.
Hugh patrzył na nas, wyraznie nie rozumiejąc.
- Rycerze nie mają prawa wchodzić w żadne interakcje z
Naznaczonymi. Musiała nastąpić jakaś pomyłka.
Adam spiorunował go wzrokiem.
- Nie ma mowy o pomyłce. Wygląda tylko na to, że wasi Rycerze
znów zle się zachowują.
Hugh zaczął nerwowo poprawiać sobie muszkę.
- Adamie, nie mieliśmy wyboru. Zakon wysłałby Rycerzy niezależnie
od tego, czy Fionn wyraziłby na to zgodę, czy też nie. Zaczynamy
ostatnią fazę przygotowań do Pogodzenia. Nigdy jeszcze nie graliśmy o
tak wysokÄ… stawkÄ™.
Adam pokiwał głową.
- Wierzę ci, ale jednak powinieneś był nam powiedzieć. Riana szlag
trafi.
- Dlaczego miałby mnie trafić szlag? - spytał swobodnie Rian,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]