[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- BiorÄ™ wszystko.
Ekspedientka podliczyła wszystko: - 108 dolarów z podatkiem. Prawie tygodniowa
pensja, a ona jeszcze nie zaczęła pracować. Cóż, w przyszłości trzeba się będzie bardziej
pohamować. Zresztą, komplet jest bardzo praktyczny, bo można go nosić w wielu różnych
kombinacjach.
- Czy przyjmuje pani czeki podróżne?
- Oczywiście.
Podała jej trzy po pięćdziesiąt dolarów i zabrała resztę.
- Zadowolenia z zakupu.
- Dziękuję.
- Jeszcze jedno. Jeżeli będzie to pani nosić do pracy, radziłabym czarne proste
buciki. Jeżeli na wieczór, to koniecznie jakaś mała złota broszka i buty zapinane
paseczkiem w kostce.
- Dziękuję bardzo.
Po wyjściu, utrwaliła dokładnie w pamięci miejsce, i z pakunkami w ręce, prawie
pobiegła w kierunku hotelu, żeby podzielić się pomyślną wiadomością z Cynthią bądz
Billem. Wydawało się jej, że dopiero teraz rozpoczyna swoje prawdziwe życie w San
Francisco, i to przekonanie sprawiało jej ogromną radość.
48
S
R
6
Mary Beth nastawiła budzik na siódmą. To dało jej dwie godziny, zanim miała się
zjawić w pracy. Potrzebowała tego czasu, bo nie lubiła się spieszyć - szczególnie rano. O
siódmej była pierwsza w łazience. Wzięła prysznic, i upewniwszy się, że zostawia
wszystko w nienagannym stanie, wróciła szybko do siebie. Zabrało jej to więcej niż
zaplanowane piętnaście minut, ale i tak nikt jeszcze o tej porze nie czekał przed łazienką.
Po powrocie do pokoju, starannie nałożyła makijaż. Używała tylko szminki. Może
pózniej, kiedy poczuje się pewniej, zacznie używać cieni do powiek i kredki. Teraz
wystarczyło jej tylko lekkie dotkniecie szminki. Zapowiadano następny pogodny jesienny
dzień, więc nie będzie musiała ubierać nic innego poza tym, co wczoraj kupiła. Miała
także parę czarnych butów oraz czarną torebkę, która, mimo że nie prezentowała się
najlepiej wobec nowego stroju, będzie musiała na razie wystarczyć. Może do pierwszej
wypłaty. Obiecała sobie, że teraz, kiedy będzie otrzymywać regularne wynagrodzenie, jej
wydatki nie mogą go przekroczyć. To, co ma odłożone, musi zostać nienaruszone.
Gdyby polubiła pracę tutaj, byłaby naprawdę zdecydowana osiedlić się na stałe w
San Francisco. Napisałaby da ciotki Blanche, żeby wystawiła dom na sprzedaż, i pieniądze
w ten sposób uzyskane byłyby jakąś gwarancją na przyszłość.
Dochodziła właśnie ósma, a więc pora, żeby wyjść. Zostawiła sobie pół godziny na
śniadanie, tak aby gdzieś między 8.40 a 8.45 być już na miejscu.
Pani Cranford, zwyczajowo zajęta papierami, siedziała przy biurku w holu. Kiedy ją
usłyszała, podniosła głowę
- Dzień dobry pani.
- Dzień dobry. Pani dzisiaj tak wcześnie? - uprzejmie i prawie przyjaznie
odpowiedziała hotelarka.
- Tak. Dzisiaj jest mój pierwszy dzień w pracy - dumnie wyjaśniła Mary Beth.
- Oo...
- Tak. Będę pracowała jako sekretarka w firmie prawniczej: Franchetti, Veiner,
Montgomery i Walker.
- Moje gratulacje pani, Anderson. %7łyczę pani samych sukcesów.
49
S
R
- Dziękuję. Dziękuję bardzo - odpowiedziała szczerze, trochę zaskoczona, ale i
poruszona zainteresowaniem tej kobiety.
- Miłego dnia.
- Pani również.
Weszła do Maxa. Dzisiaj jednak nie zamówiła tego, co zwykle. Poprosiła o kanapkę
i kawę. W środku nie było nikogo, kogo znała. Max, podając jej kawę z szerokim
uśmiechem, powiedział:
- Masz pracÄ™?
- Tak. Ten George Walker powiedział mi, że jest coś w jego firmie. Byłam tam
wczoraj na rozmowie i przyjęli mnie.
- To świetnie. Dzisiaj jesz śniadanie na koszt firmy.
- Nie... Nie mogÄ™.
- Nie żartuj. Nie zbankrutuję przez jedną kanapkę i kawę, ale... jeżeli zamówisz
następną kawę, będę się musiał zastanowić.
- Dzięki, Max.
Była w świetnym nastroju. Wszyscy wydawali się tak mili i uprzejmi. Jedyne, czego
żałowała to to, że nie widziała Cynthii poprzedniego wieczoru i że nie spotka się teraz z
Billem.
- Max, mógłbyś powiedzieć Billowi, że dostałam pracę?
- Pewnie. Na pewno siÄ™ ucieszy.
- Wiem.
Skończyła śniadanie i wyszła z baru. Była za dwadzieścia pięć dziewiąta. Będzie
wcześnie, ale to nie miało znaczenia. Wolała być trochę wcześniej, żeby mieć czas się
zaaklimatyzować.
Kiedy weszła do biura, nie bardzo wiedziała, co ze sobą zrobić. Usiadła przy biurku
i zaczęła się rozglądać. Obejrzała centralkę telefoniczną, ale nie bardzo wiedziała, co jest
co. Nie siedziała tak dłużej jak pięć minut, kiedy do środka weszła pani Volney.
- Widzę, że jest pani wcześnie. Mam nadzieję, że to pani stały nawyk.
Uśmiechnęła się.
- Dobrze. Proszę poczekać kilka minut, aż odłożę swoje rzeczy, i zaraz pani
pokażę, jak obsługiwać centralkę.
50
S
R
Sposępniała. To jednak ta kobieta będzie ją uczyć. No cóż, nie wszystko może być [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •