[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chciała też rezygnować z pracy, w której - jak odkryła - była całkiem dobra. Nawet świetna. Z drugiej strony,
czy musiałaby rezygnować? Firma ma również filie w Waszyngtonie.
Oczywiście to tylko rozważania. Bo głównym powodem jej niechęci do małżeństwa był fakt, że Jack jej
nie kocha. Wcale tego nie ukrywał. Chociaż... po spędzeniu razem ostatnich dwóch nocy zaczęła się
zastanawiać, czy uczucie, jakim się darzą, jednak nie wystarczy.
- Jeszcze o tym nie myślałam - odparła lekkim tonem. - Opowiedz mi o swoich rodzicach: gdzie się spo-
tkali, jak długo są małżeństwem, co lubią robić.
L R
T
Przez resztę drogi snuł opowieść o Ellen i Johnie. Przedstawił ich jako ludzi pełnych poświęcenia i
kochających tradycję: matka od lat działała w organizacjach charytatywnych, ojciec służył kolejnym
prezydentom. Gina pewnie czułaby się lekko onieśmielona, gdyby wcześniej nie słuchała opowieści Charlotte o
znanych postaciach z kręgów literacko-towarzyskich, z którymi babka zadawała się w młodości. I gdyby nie
byÅ‚a lady EugeniÄ… AmaliÄ… Therése St. Sebastian, wnuczkÄ… ostatniej księżnej Karlenburgha. W sumie tytuÅ‚
niewiele znaczył, w Starbucks kazano jej płacić za kawę, ale na niektórych robił wrażenie. Oby nie musiała się
na niego powoływać, aby zaimponować rodzicom Jacka.
Już kilka minut po przyjezdzie do Richmond uświadomiła sobie, że żaden tytuł nie zmieni surowych
zasad Johna II. Mężczyzna był oburzony jej odmową poślubienia Jacka i daniu dziecku nazwiska Mason.
- Ależ, kochanie - powiedziała łagodnie jego żona ubrana w spodnie od Donny Karan i wyszywaną
kryształkami tunikę od Versacego. - Gina z Jackiem sami powinni o tym zadecydować.
- Nie zgadzam siÄ™!
- Wiemy. - W głosie Ellen zabrzmiała ironiczna nuta. - Gino, można ci dolać mrożonej herbaty?
Siedzieli w czwórkę w pięknej oranżerii. Za oszkloną ścianą rozciągał się trawnik z wielkimi dębami,
którym posiadłość zawdzięczała swoją nazwę: Pięć Dębów.
- Wolałabym wodę z cytryną - odparła Gina. - Próbuję ograniczyć kofeinę.
Z oszronionego dzbanka Ellen nalała wody do szklanki, po czym srebrnymi szczypczykami wyciągnęła
plaster cytryny.
- Za moich czasów nikt się kofeiną nie przejmował. Może stąd te pokłady energii u mojego syna.
Gina z trudem zachowała powagę. Syn Ellen faktycznie miał niespożyte siły: świadczyły o tym
czerwone ślady, jakie jego zarost zostawił na jej udach.
- Może ciekawi cię drzewo genealogiczne twojego dziecka? - ciągnęła matka Jacka. - Na górze mamy
galerię z portretami przodków. Chodz, pokażę ci...
Księżna Charlotte woziła wnuczki do wszystkich najważniejszych muzeów w kraju i na świecie. Luwr,
Uffizi, Ermitaż, Narodowa Galeria Sztuki w Waszyngtonie. Dzięki tym wizytom Gina pokochała sztukę. Nie
mogła się pochwalić zbyt głęboką wiedzą na jej temat, potrafiła jednak docenić dobre malarstwo.
%7ładen z portretów wiszących w holu na piętrze nie był namalowany ręką mistrza, mimo to galeria
przedstawiała fascynującą kolekcję strojów i fryzur od siedemnastego wieku aż po terazniejszość. Gina przysta-
nęła przed olejnym obrazem dziadka Jacka, który pozował w mundurze galowym pułkownika armii amery-
kańskiej.
- Moja babcia go znała. On i jego żona byli kiedyś na przyjęciu, które wydała z okazji przyjazdu
jakiegoś sułtana.
- Czytałam o twojej babce - rzekła gospodyni, podchodząc do kolejnego obrazu, który przedstawiał ją i
męża w wieczorowych strojach. - Wyjątkowa z niej kobieta.
- To prawda. - Gina wskazała na puste miejsce na ścianie. - Brakuje portretu Jacka i Catherine.
- Niestety. Nigdy nie mieli czasu i nikt ich nie poganiał, bo... - Głos Ellen się załamał. - Nie sądziliśmy,
że to się tak skończy. - Obróciwszy się, wyciągnęła ręce do Giny. - Dlatego chciałam porozmawiać z tobą na
L R
T
osobności. %7łycie jest krótkie i pełne niespodzianek. Podziwiam cię, że słuchasz własnego serca. Nie pozwól,
żeby Jack, mój mąż ani ktokolwiek inny narzucał ci swoją wolę.
Rozmowa z Ellen sprawiła, że łatwiej było Ginie znieść zachowanie Johna II. Nie ukrywał
rozczarowania jej postępowaniem, ale nie ulegało wątpliwości, że darzy syna ogromnym uczuciem i jest dumny
z jego osiągnięć.
- Czy mówił ci, że jest najmłodszym ambasadorem? - spytał.
Lunch składał się z zapiekanej mamałygi z serem, zielonej fasolki z migdałami i najlepszych
placuszków krabowych, jakie Gina kiedykolwiek jadła.
- Nie, nie mówił.
- W takim razie pewnie też nie wspominał, że PAC's, czyli ludzie z niezależnych komitetów
wyborczych, namawiają go, aby startował do senatu, a po kilku latach włączył się w wyścig o fotel
prezydencki.
- Tato...
- Wczoraj nawet o tym rozmawialiśmy - rzekła Gina.
- Tak? - John II uniósł zdziwiony brwi.
- Też uważam, że powinien startować.
- Tato...
Mężczyzna ponownie zignorował syna. Wykrzywił wargi w ironicznym grymasie.
- Jestem pewien, że nasi konserwatywni wyborcy wylegną tłumie na ulice, aby poprzeć kandydata z
dzieckiem z nieprawego łoża.
- Dość tego! - Jack poderwał się od stołu i cisnął serwetkę na blat. - Umawialiśmy się, że nie będziesz
poruszał tego tematu. Skoro nie potrafisz dotrzymać słowa, Gina i ja was teraz pożegnamy.
- Przepraszam - mruknÄ…Å‚ ojciec. - UsiÄ…dz, synu. Bardzo ciÄ™ proszÄ™.
Wiszącej w powietrzu awanturze zapobiegła, jak pewnie wielokrotnie wcześniej, Ellen Mason.
- Kochanie, może pokażesz Ginie ogród różany, a ja sprzątnę ze stołu i przyniosę deser?
- Ellen, pomogę ci! - zawołała Gina, odsuwając pośpiesznie krzesło.
Sernik polany czekoladą i posypany orzechami ostudził rozpalone emocje. Wszyscy znów odnosili się
do siebie uprzejmie, a Ellen pilnowała, by rozmowa nie zeszła na drażliwe tematy. Gina miała nadzieję, że do-
trwają tak do końca wizyty. Niestety. Już mieli wracać do Waszyngtonu, gdy Ellen poprosiła Jacka, aby
poszedł z nią do gabinetu. Chciała dać mu ulotkę o organizacji pomagającej maltretowanym dzieciom.
Gina została z Johnem II w holu na dole. Oboje milczeli. Nagle mężczyzna przerwał ciszę.
- Pogrzebałem w twoim życiorysie.
- SÅ‚ucham?
- Nie osobiście. Wynająłem detektywa.
Gina zmrużyła oczy, zacisnęła zęby i wysunęła brodę. Każdy, kto ją znał, wiedziałby, jak odczytać jej
minÄ™.
- Ach, tak?
- Chciałem, żeby sprawdził plotki o innych mężczyznach, z którymi cię widywano.
L R
T
Instynktownie przyłożyła rękę do brzucha.
- Z którymi podejrzewałeś, że się pieprzyłam?
John II zamrugał, zaskoczony dosadnością jej słownictwa.
- Tak - przyznał.
Na myśl o tym, że jakiś detektyw rozmawia z jej przyjaciółmi, wypytuje o nią, może sam insynuuje róż-
ne rzeczy, poczuła złość i upokorzenie.
- Niepotrzebnie traciłeś pieniądze. Badanie DNA wyszłoby taniej.
- Byłaś w Szwajcarii, Jack poleciał do ciebie zaraz po twoim telefonie. Mówiłem mu, żeby nalegał na
badanie, ale... Nieważne. Po prostu chciałem ci powiedzieć, że wiem, że urodzisz dziecko mojego syna.
- Jakiś ty wspaniałomyślny.
Zdziwił go jej lodowaty ton. Zamierzał coś dodać, ale zrezygnował, słysząc zbliżające się kroki. Jack i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •