[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Teraz rozumiem, dlaczego go pożyczył. - Piętro pokazał herb na rękawach. - To część jego gry.
Przykro mi, nie chciałem cię przestraszyć.
- To nic, zachowuję się jak idiotka. Akurat o nim myślałam... Mówił mi, że nie wolno nosić masek
poza karnawałem.
- Bo za maską wiele można ukryć - dodał Piętro. - To pokazuje charakter wenecjan: chcieliby
pozwalać sobie na wiele i nie martwić się o konsekwencje, dopóki nie zostaną przyłapani. A maska
przed tym chroni.
- Więc kiedy jestem w masce, mogę hulać do woli.
- I o to chodzi.
- Ujdzie? - Zakręciła się, jej spódnica zafalowała.
- Będziesz królową balu.
- Oby Serafina tego nie usłyszała.
Piętro zaśmiał się, a w duchu przeklął Gina. Wolałby nie widzieć jej twarzy, kiedy go ujrzała, ale
widział, i to go zaniepokoiło. Dostrzegł jej szok, gdy oparła się o ścianę.
Jednak już po chwili Ruth śmiała się jak zawsze, choć miała świadomość, że od tego momentu, ilekroć
spojrzy na Pietra, będzie widziała także Gina, a może tylko Gina.
Ten wieczór był dla niej testem na wytrzymałość.
Zaczęli napływać goście wprowadzani przez służących Franca. Na końcu korytarza pojawiła się
Serafina z mężem. Zauważając Pietra, uśmiechnęła się kokieteryjnie, zostawiła Franca i skłoniła się
głęboko.
- Czy zabierze mnie pan na bal? - zapytała. Porzucony Franco pochylił głowę przed Ruth.
- Droga pani, nie wiem, kim jesteś, ale wiem, że jesteś piękna.
Spokojna, że jej nie rozpoznał, Ruth ujęła go pod ramię. Piętro nie zdołał uciec Serafinie i poddał się
losowi. Ruszyli po reprezentacyjnych schodach do wypełnionej gośćmi sali balowej. Było tam kilku
klownów, ale większość osób wydała fortuny na osiemnastowieczne stroje, błyszczące od klejnotów.
Mężczyzni byli w spodniach do kolan, kobiety w krynolinach, wiele z nich nosiło peruki. Ruth
cieszyła się, że Piętro zrezygnował z peruki. Ciemne włosy podkreślały jego męskość.
Kiedy zbliżali się do stóp schodów, w paru miejscach rozbłysło światło. Ruth odgadła, że Serafina
zaprosiła fotografów. Nic dziwnego, że chciała być widziana w towarzystwie Pietra.
Na dzwięk muzyki Piętro poprosił swoją partnerkę do
walca. Franco i Ruth poszli ich śladem, a za nimi pozostali goście.
Ruth była zadowolona ze swojej nowej tożsamości. Mężczyzni flirtowali z nią i prosili ją do tańca.
Niektóre tańce pochodziły z osiemnastego wieku. Ruth wpadła w popłoch, ale szybko się przekonała,
że są dosyć proste. Kobieta i mężczyzna, stojąc obok siebie i trzymając się za ręce, robili kilka kroków
do przodu i cofali się, a potem dostojnie okrążali jedno drugie. Kiedy jej partnerzy zgadywali, że dla
Ruth to nowość, prowadzili ją. Ruth nie opuściła ani jednego tańca.
- Kiedy przyjdzie moja kolej? - spytał Piętro, gdy ich ścieżki się skrzyżowały.
- Kiedy U conte wypełni swoje obowiązki.
- Miałaś mnie bronić przed Serafiną i jej podobnymi.
- Nie psuj zabawy. Kopciuszek też ma prawo cieszyć się balem.
- O ile wie, kiedy wyjść.
- Za dobrze się bawię, żeby wyjść.
Chwyciła wyciągniętą do niej rękę, nie mając pojęcia, do kogo należy.
- Uważaj na siebie - zaczął Piętro, ale ona już zniknęła.
Kolację podawano na długich stołach z porcelanową zastawą i kryształowymi kieliszkami. U szczytu
stołu Piętro grał rolę idealnego gospodarza. Sprawiał wrażenie, że całą uwagę poświęca gościom,
podczas gdy w istocie szukał wzrokiem Ruth. Nie usiadła do stołu, tylko krążyła między gośćmi.
Nagle Piętro dostrzegł w drzwiach mordkę Toniego. Ktoś mignął mu przed psem, a gdy zniknął, psa
już nie było. Chwilę pózniej znowu go wypatrzył. Najwyrazniej Toni wymknął
się niezauważony przez Minnę. Piętro stwierdził, że musi go wyprowadzić i wstał od stołu,
przepraszając gości.
Ale kiedy wyszedł na korytarz, po psie nie było ani śladu. Potem jego uszu dobiegł jakiś szept.
- Chodz ze mną, kochanie. Czekam na ciebie. Podążył za tym pięknym tajemniczym głosem.
- Tędy, kochanie.
Korytarz przechodził w kolejny, węższy, mniej okazały, gdzie prawie nikt nie zaglądał. Piętro szedł
dalej.
- Chodz ze mnÄ….
W samym sercu rezydencji leżał mały ogród. Piętro poczuł zimne powietrze na twarzy, a zaraz potem
potem tajemnica się wyjaśniła. U stóp schodów stała postać w sukni w kolorze kości słoniowej, z
twarzą ukrytą za maską. Ale to nie jego przywoływała ani żadnego innego mężczyznę. Wołała
Toniego, który powoli schodził do ogrodu.
- Biedny Toni. Czy wszyscy zapomnieli, że musisz wyjść na spacer? Chodz, jest tutaj taka ładna
grzÄ…dka.
Piętro stał w cieniu i widział, jak Toni tuli się do kobiety. Patrzył na to z fascynacją i niedowierzaniem.
Za ich plecami była sala balowa pełna mężczyzn chętnych do tańca i flirtu, tymczasem ona całą uwagę
poświęcała kundlowi.
- Chodz - powtórzyła. - Och, Minna, tu jesteś. Gospodyni wybiegła z otaczających ogród arkad.
- Przepraszam, nie wiem, kiedy uciekł.
- Nic nie szkodzi, już wszystko dobrze.
Minna oddaliła się z Tonim, a Piętro czekał, aż kobieta w jasnej sukni wejdzie na schody. Ale ona
oparła się o mur, patrząc na gwiazdy. Zdawało mu się, że widzi uśmiech na jej twarzy.
Dla kogo był przeznaczony? Czyjej oczy są otwarte, czy
zamknięte? A jeśli zamknięte, o kim marzy? Poprawił swoją maskę i zszedł cicho, aż stanął obok
Ruth.
- Zastanawiałem się - rzekł - dlaczego kobieta opuszcza salę balową, gdzie odniosła taki sukces?
- A czemu gospodarz opuszcza bal, który jest jego sukcesem?
- Bo szuka tej kobiety.
- Może chciała być sama.
- Więc musi pogodzić się z tym, że jej życzenie nie zostanie spełnione. Piękna kobieta nigdy nie
będzie sama.
- Może pod maską ona nie jest piękna? Skąd on to wie?
- On nie musi widzieć jej twarzy, bo wie, że ona ma dobre serce i każda potrzebująca istota znajdzie u
niej pocieszenie.
- Urocze, ale co to ma wspólnego z pięknem?
- To jedyne piękno, które się liczy.
- Dziwne stwierdzenie w karnawale.
- To prawda. Powinniśmy teraz myśleć o tym najbardziej ulotnym pięknie. Ale jej piękno nigdy nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •