[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Scott nie mógł sobie poradzić z czarnym krawatem.
Nie cierpiał smokingów, a zawiązywanie krawata
doprowadzało go do białej gorączki. Udało się za
czwartym podejściem. Wziął do ręki zaproszenie na
przyjęcie. Zawahał się; nie miał zamiaru w nim uczest­
niczyć, ale ostatecznie wsunął je do kieszeni. Lepiej
było mieć przy sobie, zawsze mogą zajść jakieś nie­
przewidziane okoliczności. Choć impreza rozpoczyna­
ła się za kilka godzin, Scott czuł nerwowe skurcze
żołądka. Tym, co przerażało go najbardziej, było nie
KAWALER NA SPRZEDAŻ
117
11 6
KAWALER NA SPRZEDAŻ
Wiem, że ta praca kosztuje cię masę energii i zawsze
przed aukcją wyglądasz jak z krzyża zdjęta, ale tym
razem chyba chodzi o coś innego.
Katherine odwróciła wzrok, nie chcąc napotkać
jego spojrzenia. Potrafił wyciągnąć z niej każdą tajem­
nicę, nawet najgłębiej skrywaną i najbardziej przykrą.
- Nic się nie stało, dziadziu. Jest tak, jak mówisz;
zawsze źle się czuję przed aukcją. Jak już to wszystko
minie, będzie lepiej.
Zmrużył oczy, patrząc uważnie na wnuczkę.
- Katherine Sutton Fairchild, nie waż się kłamać.
Potrafię przecież wszystko wyczytać z twojej twarzy.
Katherine znieruchomiała; od lat dziadek nie zwra­
cał się do niej w taki sposób. Tym właśnie tonem
usiłował ją kiedyś nakłonić, żeby opowiedziała mu
o matce i o biciu. Znów poczuła się jak przerażona
mała dziewczynka, która wie, że nie wolno jej zdradzić
tajemnicy, a równocześnie nie potrafi znosić po cichu
cierpienia. Nie mogła powstrzymać łez.
- To Scott, dziadziu... Tak bardzo go kocham.
Dlaczego życie jest takie okropne? -Udręczonym głosem
opowiedziała mu całą historię. - Wiem, że mnie kocha,
dziadziu, wiem na pewno. Po prostu jego duma została
zraniona i teraz... - Nie była w stanie już nic powiedzieć.
Starszy pan patrzył na nią w zamyśleniu.
- Hm. Zdaje się, że jestem za to częściowo od­
powiedzialny. Może mógłbym...
- Nie waż się nic robić, to tylko pogorszy sprawę.
Sama muszę się tym zająć. Jeśli się wtrącisz, Scott
pomyśli, że rzeczywiście był obiektem manipulacji.
Proszę, dziadziu, nie wtrącaj się... Obiecaj mi!
- Dobrze, Katherine, obiecuję.
R.J. bardzo kochał swoją wnuczkę. Cierpiał, widząc
ją w takim stanie, a zważywszy na jego charakter,
świadomość, że ma związane ręce, musiała mu bardzo
ciążyć.
119
11 8
KAWALER NA SPRZEDAŻ
publiczne wystąpienie, ale fakt, że spotka się z Kat-
herine.
Czuł się fatalnie; ostatni tydzień był dla niego
najgorszym okresem w życiu. Katherine była wszędzie,
widział wciąż przed sobą jej błyszczące turkusowe
oczy. Pamiętał wszystko; boleść, jaką dostrzegł na jej
twarzy, gdy usiłowała uspokoić Jenny przerażoną
złym snem i emocje, które słyszał w jej głosie, gdy
próbowała wyjaśnić dziewczynce, co się stało z jej
mamą. Czy kiedykolwiek uda mu się wyrzucić z serca
tę miłość? Zamknął oczy, próbując się uspokoić.
Katherine przypominała kłębek nerwów. Nie widzia­
ła Scotta ani nie rozmawiała z nim od pamiętnej chwili
w niedzielę. Dziękowała Bogu za szaleńcze tempo,
w jakim żyła przez ostatni tydzień, była tak zajęta, że po
prostu nie miała czasu na ponure rozmyślania ani na
rozpacz. Ani jednej nocy nie przespała jednak spokoj­
nie. Zastanawiała się, na ile Lynn orientuje się w całej
sprawie i co Scott mógł jej powiedzieć.
A poza tym była Jenny; Jenny, która nie prze­
stawała pytać, gdzie jest Scott. Katherine nie wiedzia­
ła, co jej odpowiedzieć. Czuła, że ogarnia ją coraz
większy smutek. Nagle oprzytomniała; trzeba się było
pospieszyć, inaczej się spóźni.
Billy czuł straszne zdenerwowanie, wysiadając z sa­
mochodu Lynn. Po raz pierwszy w życiu miał na sobie
garnitur i czuł się bardzo niezręcznie.
- Rany, nigdy tego nie zrobię!
- Dobrze wyglądasz, Billy. Teraz spędzimy miły
wieczór na aukcji, a potem pojedziemy na przyjęcie.
Myślę, że- to będzie odpowiednia chwila, żeby to
ogłosić, jak sądzisz?
- Ogłosić! - Billy najwyraźniej wpadał w coraz
większą panikę. - Zgodziłem się na wszystko, ale...
- Uspokój się. Dobrze wiesz, że nie udałoby ci się, [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •