[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzie pan znał, bo i mnie wywietrzało już z głowy, ale czerwonoskórzy ochrzcili imieniem, które
wprawdzie nie brzmi pięknie, ale myślę, że się go nie muszę wstydzić, z biegiem czasu stało się
dość głośne i sam pan zapewne o nim słyszał. Proszę zgadnąć! Popatrz pan tylko na mnie!
53
– Pociesz się pan. Człowieka łatwiej trafić. Argument ten nie trafił jednak staremu do przeko-
nania.
– Ale potem będę mordercą – rzekł stroskany, nagle twarz mu się rozjaśniła i zawołał: –
Wpadł mi do głowy dobry pomysł! Chce mi pan oddać przysługę, senior Gerard?
– Owszem, jeżeli będę w stanie.
– Ależ tak. To całkiem proste, weźmie pan dwie strzelby.
– A to na co?
– Raz wystrzeli pan z jednej za siebie, a potem z drugiej za mnie.
– Takich ludzi nie potrzebujemy! – zabrzmiał głos z kąta.
Gerard obrócił się. Dotychczas nie spostrzegł śpiącego, który obudził się podczas rozmowy.
Teraz podniósł się z ławy, usiadł i ze spokojem zaczął przeżuwać tytoń. Gerard przypatrzył mu
się z uwagą, podszedł i rzekł:
– Proszę wybaczyć, senior! Czy wolno mi się zapytać kim pan jest?
– Wolno.
Zapytany odrzekł to tylko jedno słowo; po czym wypluł resztę tytoniu.
– A nazwisko pańskie? – dodał Gerard.
– Pytał mnie pan, czy wolno mnie zapytać, kim jestem. No to pozwoliłem, ale nie przyrze-
kłem, że będę odpowiadał.
– Dobrze, wolno panu zamilczeć swoje nazwisko, ale proszę w takim razie nie mieszać się do
naszej rozmowy.
– A jeżeli ona mnie obchodzi?
– W takim razie proszę nie brać mi za złe, że mnie również nazwisko pana obchodzi.
Obcy skinął głową, przerzucił tytoń w ustach z jednej strony na drugą i odrzekł:
– Chyba ma pan słuszność, lecz mam ważne powody nie wymienić swego nazwiska, zanim
nie dowiem się pańskiego. Właśnie pan opowiadał, że przysyła pana Juarez?
– Tak jest.
– A więc zna go pan? Był pan przy nim?
– Tak.
– To mi niewiele pomoże, senior! – odpowiedział Gerard. – Dotychczas poznałem tylko, że
jest pan Amerykaninem!
– Jankesem, chce pan powiedzieć? Tak, jestem nim rzeczywiście. Ale proszę się tylko przy-
patrzyć mej twarzy!
To mówiąc wskazał palcami na twarz, Gerard jednak nie mógł odgadnąć.
– Nie? – spytał obcy. – Postaram się jeszcze pomóc. Proszę tylko przestudiować mój nos. Jak
on się panu podoba?
– Hm! Okazały.
– Sądzi pan? To dobrze, a kształt?
– Orli, to chyba za mało – rzekł śmiejąc się Gerard.
– Całkiem słusznie, a więc?
– Sępim można go nazwać, ach do pioruna zaczynam zgadywać.
– Proszę więc, tylko śmiało.
– O, senior, czy tylko pana nie obrażę? – zauważył Gerard.
– Mnie obrazić. Głupstwo! Indianie nazwali mnie tak ze względu na mój nos i miana tego wi-
docznie nie stracę już do śmierci. Proszę się więc nie krępować.
– Jeżeli się nie mylę, to jest pan jednym z najlepszych traperów, najsławniejszy nastawiacz si-
deł i tropicieli śladów w całych Stanach. Naturalnie będzie to dla mnie zaszczytem, gdy będę
mógł uścisnąć pana rękę, Sępi Dziobie.
– No wreszcie. Tak, jestem tym nicponiem, który to przezwisko musi wlec za sobą. Oto moja
dłoń. Co za spotkanie, mam nadzieję, że nie ostatnie.
Sępi Dziób był jednym z najlepszych i najoryginalniej szych westmanów. Na twarzy Gerarda
widać było radość z tego spotkania, serdecznie uścisnął mu rękę i zapytał:
– Co pana tu sprowadza, do fortu Guadalupe?
– O tym pomówimy później. Na razie niech panu wystarczy to, że szukam Juareza. Zasta-
nówmy się raczej nad sposobem obrony fortu. Czy Francuzi naprawdę nadciągają?
– Tak.
– A Juarez za nimi?
– Za, albo przed nimi, tego nie wiem.
– Panu powierzył obronę fortu?
– Tak, jego pisemny rozkaz jest w rękach sędziego.
– Dobrze, pana więc musimy słuchać.
Następnie zwrócił się do Pirnero i zapytał:
– Pan nie chce strzelać do Francuzów?
– Nie chcę, nie potrafię.
– Ale gości chcieć wyrzucać pan potrafi. No już dobrze, nie jestem pamiętliwy. Proszę dalej
spokojnie spoczywać na swych wawrzynach, zastąpię pana.
Pirnero chwycił go za rękę, wołając:
– Senior, dziękuję bardzo! Chce pan naprawdę zastąpić mnie w bitwie?
– Jak pan słyszał.
– To pozwalam panu za to pluć, ile się podoba!
– Tu w pokoju? – pytał Sępi Dziób ze śmiechem.
– Tak – odrzekł Pirnero.
– Nawet i na obraz? [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •