[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niebawem dotarli do Hondy. Jill była tak zła na ojca, że nie raczyła odpowiedzieć na
żadne z jego pytań.
Clay nawet cieszył się z tego, że podróż minęła w milczeniu. Gdyby było inaczej,
może Jill udałoby się nakłonić ojca do zmiany zdania, a wtedy musiałby po prostu
porwać tę dziewczynę swoich marzeń.' Oszalał na jej punkcie i tylko to się dla niego
liczyło.
Kiedy minęli hotel w Hondzie, Jill przerwała milczenie. - Ojcze, chciałabym
popołudnie spędzić w hotelu. Uważam, że tak by było najlepiej.
- Clay zaoferował nam gościnę na swoim jachcie. Powiedział, że ma dużo kabin dla
gości.
W ten sposób Jill znalazła się znowu w dobrze już sobie znanej kabinie. Wzięła
prysznic, narzuciła na siebie płaszcz kąpielowy i usiadła na brzegu łóżka. Miała
nadzieję, że może ojciec przyjdzie do niej porozmawiać.
Tymczasem zamiast ojca w drzwiach pojawił się Clay. - Mogę wejść?
- Po co pytasz? Wejdziesz i tak, czy tego chcę, czy nie. Zignorował tę kąśliwą
uwagę. - Pora, żeby się przebrać do ślubu.
- Idziemy już do hotelu?
- Nie.
Jill spojrzała na niego zaskoczona. Czyżby się przesłyszała?
- Wezmiemy ślub tu, na pokładzie mojego jachtu.
- O, nie! Nie zgadzam się. Chcę wziąć ślub w hotelu. Czy nie mogę nawet o tym
zdecydować?
- Przykro mi, ale wszystko jest już przygotowane do ceremonii.
- Ale ja chcę wziąć ślub w hotelu! - powtórzyła Jill z uporem.
- Wszyscy czekają już na nas w salonie - sędzia pokoju Rangel da nam ślub, a Bill i
cook będą naszymi świadkami. Ubierz się i chodz ze mną.
- A jeśli nie pójdę? - spytała przekornie.
- Wtedy zaprowadzę cię siłą.
Przełknęła głośno ślinę i wskazała mu drzwi. - Wyjdz stąd! Nie musisz mi
asystować przy przebieraniu się.
Clay wyszedł potulnie, nie chcąc widocznie ryzykować kolejnej kłótni.
Jill podeszła niechętnie do szafy, żeby wyjąć z niej swoją białą jedwabną suknię.
Poprzysięgła sobie, że ucieknie Clayowi przy pierwszej sposobności.
Wszystko jedno gdzie, byle jak najdalej od niego. Niech sobie nie myśli, że po
ślubie będzie jej panem i władcą.
Clay zapukał dokładnie po kwadransie. Wyglądał nader atrakcyjnie w czarnym
jedwabnym garniturze, białej koszuli i czarnym krawacie. Oczy zalśniły mu na
widok odświętnie ubranej Jill. Prezentowała się jak prawdziwa panna młoda.
- Chciałbym wyjaśnić jeszcze jedną sprawę - powiedział Clay, nie zrażony
bynajmniej pogardą we wzroku swojej przyszłej żony. - Wiem, że ojciec zmusił cię
do małżeństwa. Sędzia Rangel jest jego dobrym przyjacielem, nie próbuj mu więc
nawet opowiadać swojej wersji wydarzeń. Mam nadzieję, że wiesz, co się stanie,
gdy zbojkotujesz ceremoniÄ™.
- Nie mam pojęcia! Dasz mi klapsa, bo nie chciałam za ciebie wyjść?
- Nie. Sędzia i twój ojciec zejdą na ląd, a ty zostaniesz na mojej łasce i niełasce. I nie
będzie cię chroniła żadna umowa małżeńska.
Jill wzruszyła tylko pogardliwie ramionami. Wypadła z kabiny jak burza, ignorując
wyciągniętą rękę Claya. W salonie zebrali się już wszyscy - sędzia, pan Woodward,
Bill i cook.
Ojciec pocałował ją z uśmiechem w policzek. - Wyglądasz naprawdę pięknie,
skarbie.
- Tato... proszę cię - szepnęła błagalnie. Woodward zmarszczył czoło i odsunął się
od córki. Sędzia Rangel uścisnął dłoń Jill. - Jest pani coraz piękniejsza, panno
Woodward. Zawojuje pani cały Teksas. %7łałuję tylko, że tak rzadko będziemy teraz
mieli okazję podziwiać pani urodę.
Jill poczuła, że coś ją ściska w gardle. - Bardzo pan jest miły, sędzio. Dziękuję.
Clay podał jej bukiet kwiatów. - Szampan na nas czeka. Zaczynajmy.
Stanął obok Jill. Sędzia zaczął przemowę, której słowa nie bardzo docierały do
panny młodej. Miała wrażenie, że śni i nie mogła się doczekać końca owego
koszmaru.
Gdzieś z oddali dobiegł do niej głos Claya. Powiedział tak". Nagle uprzytomniła
sobie, że sędzia Rangel patrzy na nią wyczekująco. Clay również spoglądał na nią z
wyraznym napięciem. Ona zaś nie mogła wydobyć z siebie głosu. Niech się dzieje,
co chce, nie powie ani słowa.
Poczuła bolesny uścisk w ramieniu. Clay odwrócił ją do siebie, ujął pod brodę i
zmusił, aby spojrzała mu w oczy. Jill natychmiast wróciła do rzeczywistości. Dzikie
pożądanie we wzroku Claya jakoś dziwnie nie pasowało do jej niewinnych marzeń.
Sędzia Rangel powtórzył pytanie, a Clay uścisnął mocniej jej ramię. Podniosła
głowę zmieszana. - Tak... - szepnęła ledwie dosłyszalnie.
Sędzia uznał ich małżeństwo za zawarte. - Może pan teraz pocałować swoją śliczną
żonę, Clay - dodał z uśmiechem.
Clay objął Jill tak mocno, jakby nigdy nie miał jej już wypuścić ze swych ramion.
Pochylił głowę i delikatnie ucałował wargi Jill.
- W co ja się wpakowałam? - pomyślała Jill z niejakim przerażeniem, kiedy goście
zaczęli jej składać życzenia. Ktoś całował ją w policzek, ktoś potrząsał jej dłonią,
ktoś wcisnął jej do ręki kieliszek z szampanem. Była tak oszołomiona, że nie miała
siły podnieść kieliszka do ust. Clay zauważył to i pomógł jej.
Najchętniej wylałaby całego szampana na tę jego śnieżnobiałą koszulę, ale zamiast
tego upiła spory łyk, aby zadowolić mężczyznę, który od tej chwili miał być jej
mężem.
Kucharz podszedł do nich ostatni. - Taki jestem szczęśliwy, taki szczęśliwy, że to
pani została panią MacCandles... - Giął się w ukłonach i uśmiechał promiennie.
Szerokim gestem zaprosił wszystkich do stołu, na którym piętrzyły się niezliczone
ilości półmisków, salaterek i miseczek, poprzetykanych kwiatami.
W innych okolicznościach Jill napłynęłaby ślinka do ust na widok tych wszystkich
smakołyków, ale teraz nawet kawior astrachański i homar nie zrobiły na niej
większego wrażenia.
Mężczyzni konsumowali natomiast z wielkim apetytem przysmaki przygotowane
[ Pobierz całość w formacie PDF ]