[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ludzi.
Uznałem, że żartuje, toteż uśmiechnąłem się.
- Cóż - dodał z westchnieniem. - Od tej pory będzie to lepsze miejsce. Lecz mimo
wszystko nieprędko tam wrócimy.
Po jakiejś godzinie marszu znalezliśmy starą, opuszczoną stodołę, w której mogliśmy się
schronić. Wewnątrz szalały przeciągi, przynajmniej jednak było sucho, a stracharzowi
pozostał jeszcze kawałek żółtego sera. Alice niemal natychmiast zasnęła, ja jednak siedziałem
bardzo długo, rozmyślając o tym, co się zdarzyło. Stracharz także nie wyglądał na
zmęczonego. Siedział w milczeniu, obejmując rękami kolana. W końcu przemówił pierwszy.
- Skąd wiedziałeś, jak zabić Mora?
- Obserwowałem cię - odparłem. - Widziałem, jak mierzysz w jego serce. - Nagle
jednak nie mogłem dłużej znieść własnych kłamstw i zawstydzony zwiesiłem głowę. - Nie,
przepraszam - rzekłem. - To nieprawda. Podkradłem się, kiedy rozmawiałeś z duchem Naze'a.
Słyszałem każde słowo.
- Faktycznie, masz za co przepraszać, chłopcze. Wiele ryzykowałeś. Gdyby Mór zdołał
odczytać twe myśli.
- NaprawdÄ™ mi przykro.
" - I nie wspomniałeś mi, że masz srebrny łańcuch -dodał.
- Mama mi dała - wyjaśniłem.
- I dobrze się stało. Na razie leży bezpiecznie w mojej torbie, do czasu gdy znów
będziesz go potrzebował - dodał złowieszczo.
Znów zapadła cisza. Stracharz sprawiał wrażenie zamyślonego.
372
373
- Kiedy wyniosłem cię z katakumb, wydawałeś się zimny i martwy - powiedział w
końcu. - Zbyt wiele razy oglądałem śmierć, by się pomylić. A potem dziewczyna złapała cię
za rękę i wróciłeś. Nie wiem, co o tym sądzić.
- Byłem z Małym Ludem - rzekłem. Stracharz pokiwał głową.
- No tak, teraz, gdy Mór nie żyje, wreszcie zaznają spokoju. Także Naze. Ale co z tobą,
chłopcze? Jak to wyglądało? Bałeś się?
Pokręciłem głową.
- Bardziej się bałem, kiedy przeczytałem list mamy
- odparłem. - Wiedziała, co się stanie. Czułem, że nie mam wyboru. Ze wszystko już się
zdecydowało. Ale jeśli wszystko jest z góry ustalone, to jaki sens ma życie?
Stracharz zmarszczył brwi i wyciągnął rękę.
- Daj mi ten list - zażądał.
Wyjąłem go z kieszeni i podałem mu. Przez długi czas pochylał się nad nim, ale w końcu mi
go oddał. Jakiś czas czekałem w milczeniu.
- Twoja matka to przebiegła i inteligentna kobieta
- powiedział w końcu stracharz. - To wyjaśnia wiele z tego, co tu napisała. Domyśliła
się dokładnie, co zamierzam zrobić, pamiętaj jednak, że ma stosowną wiedzę. To nie
proroctwo. Zycie i tak jest dość ciężkie bez wiary w przepowiednie. Sam zdecydowałeś się
zejść do katakumb. Miałeś jednak wybór: mogłeś odejść i wtedy wszystko wyglądałoby
inaczej.
- Ale gdy już zdecydowałem, miała rację. We trójkę stawiliśmy czoło Morowi i tylko dwoje
przeżyło. Byłem martwy, wyniosłeś mnie na powierzchnię. Jak zdołamy to wyjaśnić?
Stracharz nie odpowiedział i stopniowo cisza stawała się coraz głębsza i dłuższa. Wkrótce
potem położyłem się i zasnąłem. Nie śniłem o niczym. Nie wspomniałem też o klątwie.
Wiedziałem, że wolałby o tym nie rozmawiać.
374
D
ochodziła już północ i rogaty księżyc wznosił się ponad drzewa. Zamiast podejść do domu
najbliższą drogą, stracharz poprowadził nas od wschodu. Pomyślałem o wschodnim ogrodzie
i dole czekającym na Alice. Dole, który sam wykopałem.
Z pewnością nie zamierzał jej teraz tam uwięzić. Nie po tym, co zrobiła, by wszystko
naprawić. Pozwoliła mu zasłonić sobie oczy i zatkać uszy woskiem. Siedziała też całymi
godzinami w ciszy i ciemności, nie skarżąc się ni razu. Potem jednak ujrzałem strumień i
ogarnęła mnie
UMOWA TO UMOWA
nowa nadzieja. Był wąski, lecz bystry, woda migotała srebrzyście w promieniach księżyca, a
pośrodku koryta dostrzegłem samotny płaski kamień. Stracharz zamierzał poddać Alice
próbie.
- No dobrze, dziewczyno - rzekł z surową miną. -Pójdziesz pierwsza, prowadz.
Gdy spojrzałem na Alice, zamarło mi serce. Wyglądała na przerażoną i przypomniałem sobie,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]