[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lantów - i jak zapina go jej na szyi.
Wieczorem miała go na sobie podczas występu, a śpiewa
jąc, rzucała znaczące spojrzenia w stronę Lucky'ego. Kiedy
wykonywała ostatnią piosenkę, posłał jej całusa i wyszedł
z sali.
Pół godziny pózniej Jake zastukał do garderoby Debbie.
- Proszę - usłyszał jej głos.
Była już przebrana. Lśniącą suknię zastąpiły dżinsy i sweter,
a włosy opadały jej na ramiona. Zmyła też sceniczny makijaż
i zdobiła ją teraz tylko naturalna świeżość jej cery.
- Czy już jest pani gotowa?
- Tak, Blair, dziękuję. Możesz wziąć moją torebkę.
- Tak jest, proszÄ™ pani.
czytelniczka
scandalous
68 WSZYSTKIE TWARZE AGENTKI
Gdy znalezli się na ulicy, rozejrzała się w poszukiwaniu limu
zyny.
- Co to ma znaczyć? - spytała.
- Pan Driver zabrał rollsa, proszę,pani. Zaproponowałem,
że odwiozę panią moim autem - powiedział Jake, otwierając
drzwiczki.
- Ale to nie jest twój samochód - powiedziała, gdy wsiedli.
- To jest przecież jakaś furgonetka. Za nic w świecie nie wsiadł
byÅ› do takiego grata.
- To auto mojego kumpla. Pożyczyłem je, bo moje własne
nie pasowałoby do faceta z obstawy Lucky'ego. A ja chyba i tak
nie doczekam końca tej sprawy - mruknął wściekle i uruchomił
silnik.
- Czy Lucky ma coś do ciebie? - spytała.
- Ależ skąd! Jest mną tak zachwycony, że złożył w moje ręce
swój najcenniejszy skarb. Czyli ciebie.
Debbie uśmiechnęła się w duchu, słysząc gorycz w jego gło
sie. Gdyby zaplanowała sobie, że doprowadzi Jake'a do wście
kłości, to teraz mogłaby sobie pogratulować. Dokonała tego.
Milczeli długo. Przejechali już połowę drogi, gdy wreszcie
Debbie przemówiła:
- Naprawdę jesteś na mnie wściekły?
- Byłoby dużo lepiej, gdyby Driver zabrał mnie ze sobą.
- A czy to moja wina?
Oczywiście, że twoja, pomyślał gniewnie. Ona była odpowie
dzialna za to, że bez reszty opanowywała męskie myśli i uczucia.
Nawet gdy nie było jej w pobliżu, zawsze miało się ją w sercu,
w najdalszym zakamarku duszy. To jej wina, że była taka urocza
i czarująca... Do diabła, nie! Nie urocza, nie czarująca. Co mu
się plącze po głowie?! Jej czar i urok działały na Lucky'ego
Drivera, który nie miał pojęcia, że to tylko gra. Człowiek nie
ulega iluzji, gdy wie, na czym polegajÄ… sztuczki.
- No i co? - spytała. - Wiesz już, w jaki sposób oskarżysz
mnie o wszystko? Jeśli jeszcze nie, to już lepiej daj mi spokój.
- BÄ…dz cicho. ProwadzÄ™.
czytelniczka
scandalous
WSZYSTKIE TWARZE AGENTKI 69
- Dziwne. Sądziłam, że potrafisz kierować samochodem
i rozmawiać - powiedziała słodziutkim tonem. - Chyba jednak
niektórzy mężczyzni są trochę mniej zdolni niż inni.
Zagryzł wargi. Na pewno nie jest urocza!
Nie wypowiedzieli już więcej ani słowa. Dopiero gdy doje
chali na miejsce, Jake zamknął samochód, wziął ją za ramię
i prowadząc w kierunku domu, rzucił srogo:
- Idziemy!
- No cóż, tu się pożegnamy, Blair... - powiedziała, kiedy
stanęli przed drzwiami jej mieszkania. Lecz Jake pokręcił głową.
- O, nie. I nie mów do mnie Blair. Nie jestem Blairem,
którego możesz używać jako wycieraczki przed drzwiami, bo
jest chłopcem na posyłki u Lucky'ego Drivera. Jestem Jake,
którego nikt nie może traktować jak wycieraczki. Mówię to,
żebyśmy jasno określili warunki, zanim rozgorzeje bitwa.
- Bitwa? Jaka bitwa?
- Doskonale wiesz, jaka. Ta, którą toczymy od pierwszej
chwili naszej znajomości.
Oczy Debbie zabłysły.
- Masz rację - powiedziała. - Chodz.
Gdy zamknęły się za nimi drzwi, stanęli najpierw naprzeciw
siebie jak bokserzy tuż przed rozpoczęciem meczu.
- Stawiasz jeszcze jakieś warunki? - spytała.
- Tylko jeden. Musimy jasno określić, o co właściwie wal
czymy?
- Czy to ważne? Dopóki walka jest uczciwa, to i tak nie ma
to znaczenia.
- W porządku - powiedział. - Znosiłem wszystko, panno
Harker. Twoje komenderowanie mną, fałszywe uwagi na mój
temat, twoje przekonanie, że w każdej chwili możesz zrobić ze
mnÄ…, co zechcesz.
- Ależ ja naprawdę mogę, Jake - odparła. - Jak długo Lucky
jest moim adoratorem, mogę zrobić to bez trudności.
- Nie bądz zbyt pewna siebie. Nie zawsze Lucky będzie stał
za tobą. A kiedy to wszystko się skończy...
czytelniczka
scandalous
70 WSZYSTKIE TWARZE AGENTKI
- Kiedy to wszystko się skończy, nasza sytuacja zmieni się
całkowicie - przerwała mu.
Oczy Jake'a zwęziły się.
- Co masz na myśli?
- Dokładnie to, co i ty.
Był zły. %7łe jest tak domyślna i przenikliwa.
- Wróćmy do sedna sprawy - powiedział ponurym tonem.
- Tylko dlatego, że mały gangsterzyna zbzikował na twoim pun
kcie...
- Czego ty sam chciałeś. Wykonuję tylko moją pracę, su
miennie i...
- Pracę? - powtórzył gorzko. - Ty nie pracujesz. Bawisz się
świetnie.
- Oczywiście. Zawsze uważałam, że trzeba łączyć przyjemne
z pożytecznym. Mam mnóstwo czasu. - Rzuciła mu niewinne
spojrzenie. - A ty?
- Ja nie. Ale ja nie mam dwóch twarzy tak jak ty.
Spojrzała na niego z oburzeniem.
- Ja mam dwie twarze?! Jak śmiesz mnie obrażać?!
- Posłuchaj...
- Tylko dwie twarze? Mam ich tuzin - powiedziała z wście
kłością. - W tej pracy nie przeżyłabym nawet pięciu minut tylko
z dwiema.
- Poważnie? Opowiedz mi o tamtych pozostałych.
- Czy muszę? Kilka z nich już poznałeś. Mogę być kim
zechcę, w zależności od potrzeb. Kusicielką dla Elroya Speke'a,
słodką idiotką dla klubowych gości, damą dla Lucky'ego... Mo
gę być doskonałą sekretarką, zapaloną tenisistką. Kobietą złośli
wą albo słodziutką i łagodną. Mam twarz na każdą okazję, do
każdego zadania. Potrzebuję jedynie instrukcji.
Debbie spojrzała na Jake'a i nagle jej prowokujący uśmieszek
zgasł. Jake wyglądał jak człowiek u kresu wytrzymałości. Do
jrzała w jego oczach coś takiego, że jej serce zaczęło łomotać
gwałtownie.
Nagle chwycił ją w ramiona i przyciągnął do siebie.
czytelniczka
scandalous
WSZYSTKIE TWARZE AGENTKI 71
- A którą maskę nosisz teraz? - spytał, pochylając się nad nią.
Chociaż spodziewała się tego, dotyk jego ust sprawił, że za
marła. Od ich pierwszego spotkania wciąż czuła na wargach
smak jego pocałunków. Przy każdym spotkaniu cierpiała męki
oczekiwania. Uważała, że doskonale pamięta dotyk jego dłoni.
Okazało się, że myliła się bardzo. Poczuła to, gdy całował ją
i tulił. Tak jak tego pragnęła.
Poddawała się jego pieszczotom. Czuła podniecenie rozpala
jące krew w żyłach. Tęskniła do tego tak długo, aż wreszcie jej
marzenie spełniło się.
Nikt, ani najlepsi przyjaciele, ani najwięksi wrogowie nie
mogli powiedzieć o Jake'u nowicjusz". Był pełen złości. Za
mierzał dać jej nauczkę, pokazać, jak bardzo myliła się, sądząc,
że może drwić z niego bezkarnie.
Lecz coś go zaniepokoiło. Uświadomił sobie w pewnym mo
mencie, że Debbie drży cała... od śmiechu.
- Co cię tak śmieszy? - spytał, nie wypuszczając jej z ramion.
- Ty - mruknęła.
- Uważasz, że to jest zabawne? Jeszcze mało widziałaś, moja
pani.
- Pragniesz mnie, Jake - wyszeptała. - Zawsze mnie pra
gnÄ…Å‚eÅ›.
- Bądżże cicho!
- Ale to prawda, czyż nie? Pożądanie... istnieje między na
mi. Od pierwszej chwili.
- Schlebiasz sobie.
- Jesteś tchórzem, Jake - wymruczała. - Nie umiesz spojrzeć
prawdzie w oczy.
Piekło prędzej zamarznie, niż ktokolwiek będzie mógł na
zwać Jake'a Garfielda tchórzem! Uniósł Debbie do góry i krzyk
nÄ…Å‚ jej prosto w twarz:
- Odszczekaj to!
- Zmuś mnie! - zawołała przekornie.
- Dobrze. - Kopnięciem otwarł drzwi do sypialni. - Włącz
światło.
czytelniczka
scandalous
72 WSZYSTKIE TWARZE AGENTKI
- Nie. Tak jest przyjemnie.
- Włącz światło! - krzyknął rozpaczliwie. - Po ciemku nigdy
nie znajdę tego cholernego łóżka.
Zaświeciła nocną lampkę. I natychmiast zarzuciła mu ręce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]