[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nim. Jeśli koniecznie chcesz wiedzieć, ja mu zawadzam, a on mnie niecier-
pliwi.
 Bądz co bądz, aby się i na mnie nie pogniewał za to, żem tu przyszedł,
nie idąc wprzód do niego, pozwól, bym tam poszedł... powrócę.
Niespokojny wybierał Pęklewski szukać hrabiego Romana, słusznie się
domyślając, iż go odwiedziny w oficynach zniecierpliwią. Zastał go chodzące-
go po pokoju, ręce w kieszeniach, z miną pańską i chmurną.
Doktorowi szło o to bardzo, aby się w łaskach u hrabiego utrzymał, do-
strzegł zaraz chmury i usiłował je rozpędzić.
 Hrabia daruje, żem tu nie pospieszył, znalazłem niespodziewanie dawne-
go uniwersyteckiego towarzysza i chciałem się z nim rozmówić, przyznaję się,
ażeby z niego coś wyciągnąć.
Roman popatrzał.
 Cóż to jest ten Nieczujski?  spytał.
 Był to bardzo dobry uczeń w uniwersytecie i, jak sądzę, zamożny oby-
watel.
 Garbarz.
 Może być, że ma garbarnię.
 Wlazł tu i siedzi, nie wiedzieć czego... prosty człek, nieznośny i daje sobie
tony. Pan byś mu choćby ode mnie dać powinien do zrozumienia, że najlepiej
by zrobił, gdyby sobie stąd pojechał.
 Ja sądzę, że on to uczyni i bez mojej rady, bo mu, jak mówi, do domu
pilno.
 Bardzo siÄ™ cieszÄ™.
 Baronówna jutro jedzie do Pruhowa, cóż on tu będzie robił?
187
m e n u e t (fr.) - taniec w wolnym tempie, rozpowszechniony w XVII i
XVIII wieku
100
 Więc jedzie  uśmiechając się rzekł Roman  zatem i ja towarzyszę... to
dobrze. Tu chwili nie było swobodnej, tak ta szlachta okoliczna się cisnęła...
ohydnie.
Pęklewski milczał.
Hrabia był, jak na siebie, dosyć ożywiony, dobył chusteczkę i wachlując
się nią mówił i chodził.
 Widocznie tu buntowano baronównę...
 Nie mogłem inaczej postąpić, tylko dać znać stryjowi. Jakież to na nim
uczyniło wrażenie?
 Do mojego wyjazdu nic nie uważałem oprócz niepokoju i niecierpliwości 
odezwał się doktor  lecz jeśli mam prawdę powiedzieć, lękam się, aby choro-
ba, której postęp z trudnością mi przyszło zahamować, nie pogorszyła się.
Roman westchnÄ…Å‚.
 Jedzmy dzisiaj  rzekł po namyśle  uprzedzimy baronównę.
Pęklewski skłonił się posłusznie, oba razem powrócili do salonu. Tu Lolę
zastali spokojnie siedzącą z Hermą nad książką. Spojrzała na wchodzącego
Romana i położyła swoją na stole. Z kapeluszem w ręku postępował ku niej
krokiem mierzonym.
 Ponieważ pani była łaskawa przyrzec nam swą obecność w Pruhowie,
chcę ją poprzedzić jeszcze dzisiaj. Doktor Pęklewski jest stryjowi potrzebny.
Lola skłoniła się tylko.
 Ja  rzekła zwracając się do doktora  kazałam już konie rozstawić, tak
abym jutro, choć pózno, powrócić mogła, wyjdą przede dniem, będę więc w
Pruhowie wcześnie.
Prawie natychmiast nastąpiło chłodne pożegnanie, gdyż Roman odmówił
zaproszenia na herbatę i pośpiesznie wyszedł ciągnąc za sobą Pęklewskiego,
który ledwie otrzymał pozwolenie pożegnania dawnego towarzysza.
 Jak to? jedziecie zaraz?  zapytał Adolf.
 Każą mi, muszę.
 No i znowu lat dziesięć widzieć się nie będziemy.
 Być może.
Zcisnęli się za ręce.
 Doktorze  odezwał się Nieczujski  powiem ci szczerze, żal mi cię, grasz
rolę dworaka, z którą ci ciężko i która cię do niczego nie doprowadzi. Wolał-
bym, żebyś w małym miasteczku biedę klepał, dorabiając się uznania i
klienteli.
 Być może, iż na tym skończę  szepnął Pęklewski.
 Aleś od tego zacząć był powinien  zakończył Nieczujski i uściskał go. 
%7łyczę szczęścia.
Już u progu schwycił go jeszcze.
 Jeśli ci się zręczność trafi  dorzucił  spełnij obowiązek i odradzaj sta-
remu, aby ich nie żenił. Niewymownie mi tej kobiety żal, którą ten człowiek
pociągnie w swój świat i moralnie zabije.
Uwolnił się Pęklewski nie dawszy odpowiedzi.
W pół godziny potem ekwipaż hrabiego wyruszał sprzed ganku. Herma,
patrząc oknem, odezwała się:
 A! gdyby raczył nie wracać!...
Lola z głową spuszczoną nad książką, westchnęła tylko.
101
Do dnia wyruszyła baronówna, uprosiwszy z sobą kapitanowę, która jej
towarzyszyła. Nieczujski przyszedł się pożegnać do powozu. Na widok jego
Lola wydobyła rękę, by mu ją podać.
 Panie Adolfie!  zawołała cicho  nie opuszczaj mnie pan... siedz! Proszę,
nie myśl o wyjezdzie, póki się moje losy nie rozstrzygną. W panu czuję jakąś
męską nad sobą opiekę.
Konie ruszyły, Adolf długo zamyślony pozostał, zawrócił się potem i po-
szedł do swych książek do oficyny.
Herma, która się nudziła, gdy jej kilka tylko godzin sam na sam z sobą zo-
stać przyszło, nie wiedziała, co począć. Czytała, grała, patrzała w okno, zie-
wała, gniewała się, drzemała, a gdy pora obiadowa zbliżać się zaczęła, po-
słała bez ceremonii po pana Adolfa, który nadszedł.
 Pan jesteś niegrzeczny  przywitała go od progu.  Wiesz, ja jestem sa- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •